Zmiany w OFE będą raczej kosmetyczne, niż rewolucyjne

Publikacja: 25.04.2013 01:08

Nie wszyscy czytelnicy wiedzą, że obecna dyskusja o OFE bardzo przypomina zajście w ciążę. Też wydarzyła się przez przypadek. W marcu 2011 r., kiedy rząd przepychał nowelizację ustawy obniżającą składkę do funduszy emerytalnych, z sali sejmowej zgłoszono poprawkę zobowiązującą Sejm do analizy skutków noweli po dwóch latach. W natłoku wydarzeń nikt się specjalnie tym wnioskiem nie przejął. I przeszedł on niemal przez aklamację.

Surowe prawo, ale prawo. Dwa lata minęły (23 marca) i Sejm musi się zająć analizą, a rząd musi przygotować swoje stanowisko w tej sprawie. Oczywiście w marcu okazało się, że rząd żadnego stanowiska nie ma. Do zaoferowania ma jedynie szum medialny, w którym dominowały przecieki o całkowitym zaborze składek i likwidacji OFE. Zamęt dodatkowo potęgowały media, Leszek Balcerowicz i same PTE, zgłaszając kuriozalną propozycję jednorazowej wypłaty emerytury.

Szum opada i powoli wyłania się przewidywany kształt zmian. Są bardziej kosmetyczne niż rewolucyjne. Rząd prawdopodobnie zadowoli się likwidacją pobieranej przez OFE opłaty od składki (zmiana dobra dla oszczędzających) i stopniowym przenoszeniem składek z OFE do ZUS na dziesięć lat przed osiągnięciem przez klienta funduszu wieku emerytalnego (budżet państwa w pierwszym roku zyska ok. 13 mld zł, a w kolejnych latach ok. 5 mld zł). Na pociechę PTE prawdopodobnie nie zmniejszy się odpis przekazywanej im składki i niewykluczone, że nieco zwiększy się swoboda inwestowania.

W całej tej sprawie zapewne trochę jeszcze namiesza Sejm, coś uchwalając przez przypadek. Najbardziej prawdopodobne, że wprowadzi dobrowolność wyboru między OFE a ZUS. Brzmi to bardzo ładnie, bo kto z nas jest przeciwko temu, aby ludzie mieli więcej wolności. Ale nikt z uczonych w prawie nie wie, jak to zrobić bez łamania zasady, że prawo nie działa wstecz. Jakoś to jednak posłowie sformułują i dzięki temu Trybunał Konstytucyjny nie będzie się nudzić.

O takim miękkim rozwiązaniu zdecyduje moim zdaniem sprawa zewnętrznych kosztów bardziej radykalnych zmian w OFE. Zmiany takie wywołałyby perturbacje na rynkach finansowych. Polska prawdopodobnie utraciłaby szansę na poprawę ratingu, a z rekordowo niską rentownością obligacji najpewniej trzeba by się na pewien czas pożegnać. Taka hipoteza oznacza, że tak naprawdę dyskusja nie sprowadza się do tego, co lepsze: ZUS czy OFE i czy z systemu kapitałowego trzeba zrezygnować. Chodzi głównie o to, czy możliwa byłaby tania rezygnacja.

Dyskusja: powrót do system repartycyjnego czy utrzymanie systemu mieszanego, repartycyjno-kapitałowego nie ma specjalnego sensu. Moim zdaniem świadczy o tym analiza kosztów obydwu rozwiązań. Jeżeli przyjrzymy się im na spokojnie, to zauważymy, że nie ma tu specjalnej różnicy. W całym systemie emerytalnym jest kolosalna dziura i w gruncie rzeczy to wszystko jedno, do jakiej instytucji budżet przekazuje środki na zasypanie tej dziury. Rentowność OFE nie jest istotnie wyższa od wskaźników waloryzacji stosowanych przez ZUS, a i koszty są podobne (ZUS też kosztuje, natomiast koszty OFE trzeba pomniejszyć o zyski wynikające z podbijania przez nie cen obligacji).

Czy nie ma zatem problemu z systemem emerytalnym? Ależ jest, tyle że tkwi głębiej. System się nie bilansuje i dziura będzie coraz większa. Trzeba podjąć strategiczne decyzje dotyczące przyszłości. Czy będziemy dążyć do zrównoważenia systemu kosztem wysokości świadczeń  (przypomnę, część kapitałowa się bilansuje)? A może zrównoważymy dotacjami (czytaj: wzrostem podatków)? Możemy się jeszcze zdecydować na konsekwentne uszczelnienie systemu poprzez likwidację przywilejów.

To zadania dla rządu i Sejmu. Sprawami tymi trzeba się zająć. Niekoniecznie przypadkiem. Bo podobnie jak przy zachodzeniu w ciążę przypadkowi czasem warto pomagać.

Nie wszyscy czytelnicy wiedzą, że obecna dyskusja o OFE bardzo przypomina zajście w ciążę. Też wydarzyła się przez przypadek. W marcu 2011 r., kiedy rząd przepychał nowelizację ustawy obniżającą składkę do funduszy emerytalnych, z sali sejmowej zgłoszono poprawkę zobowiązującą Sejm do analizy skutków noweli po dwóch latach. W natłoku wydarzeń nikt się specjalnie tym wnioskiem nie przejął. I przeszedł on niemal przez aklamację.

Surowe prawo, ale prawo. Dwa lata minęły (23 marca) i Sejm musi się zająć analizą, a rząd musi przygotować swoje stanowisko w tej sprawie. Oczywiście w marcu okazało się, że rząd żadnego stanowiska nie ma. Do zaoferowania ma jedynie szum medialny, w którym dominowały przecieki o całkowitym zaborze składek i likwidacji OFE. Zamęt dodatkowo potęgowały media, Leszek Balcerowicz i same PTE, zgłaszając kuriozalną propozycję jednorazowej wypłaty emerytury.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację