Salik - Koniec z Innowacyjną Gospodarką, czas na Inteligentny Rozwój

Aby rozwój polskiej gospodarki był naprawdę inteligentny, urzędnicy będą musieli stać się wyjątkowo innowacyjni. I bardziej odważni

Publikacja: 22.05.2013 20:30

Salik - Koniec z Innowacyjną Gospodarką, czas na Inteligentny Rozwój

Foto: Fotorzepa

Program „Innowacyjna gospodarka" wydaje w tym roku, oprócz końcówek dotacji, ostatnie tchnienie. Zastąpi go „Inteligentny rozwój". I nie chodzi tylko o kosmetyczną zmianę nazwy.

Nowy program ma promować innowacyjność poprzez wspieranie inwestycji firm w badania i rozwój (B+R) oraz ich współpracy przy tego typu projektach z ośrodkami naukowymi. Projekt wygląda na ambitny. Polska gospodarka jest bowiem wtórna. Naszym głównym atutem wciąż jest współczynnik jakości do ceny, czyli w uproszczeniu: koszty pracy. Wyraźnie brakuje nam innowacyjności, a innowacje większości firm sprowadzają się do poprawy własnej konkurencyjności, niekoniecznie przez wprowadzenie unikalnych globalnie rozwiązań.

Nie wystarczy jednak wymyślić teoretycznie logiczny i sensowny program oraz znaleźć środki na jego realizację – choć bez tego ani rusz. Dużo trudniejsza jest jego realizacja. Przykładem jest strategia lizbońska, która ma już 13 lat, a zakładała przecież, że Unia Europejska w ciągu dekady stanie się najbardziej innowacyjnym regionem świata. Czy oprócz szczytnych idei i planów skierowała gospodarkę na nowe tory – śmiem wątpić.

Innowacyjność to trudna sztuka, w której innowator podejmuje duże ryzyko, że jego działanie nigdy nie przełoży się na komercyjny sukces. Czasami przychodzi on długo po wdrożeniu wynalazku. Dlatego wyjątkowo trudno weryfikować prace badawczo-rozwojowe przez pryzmat ich rynkowych wyników. A jeszcze trudniej wymyślić system, który będzie weryfikował wydawanie miliardów pomijając mierzone pieniędzmi efekty wdrożeń. Co nie oznacza, że ambitne pomysły nie mają sensu. Muszą je jednak realizować odważni ludzie.

Warto tu przypomnieć wysuwany często przez przedsiębiorców pod adresem urzędników zarzut unikania odpowiedzialności. Najbezpieczniej będą się oni czuli wtedy, gdy nikt nie zarzuci im bezsensownego wydawania pieniędzy. Badania i rozwój nie dają im takiego bezpieczeństwa. Ktoś będzie musiał wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za dotowanie ryzykownych działań, które są istotą innowacji. Czy ktoś tak odważny się znajdzie?

Historia tzw. e-dotacji (jedno z działań Innowacyjnej Gospodarki) pokazuje, że łatwo przedobrzyć w obie strony – ustalając zarówno zbyt łagodne reguły dla wniosków, jak i zbyt surowe. Początkowo próg otrzymania dotacji nie był zbyt wysoki – niezbędny był pomysł (zwykle) na internetowy portal oraz umiejętne złożenie wniosku. O pieniądze rywalizowały tłumy młodych ludzi, którzy chcieli uruchomić swój serwis. To, że wyjątkowo trudno  zwrot z inwestycji w Internet,  nie spędzało im snu z powiek. Run na dotacje zmusił PARP do zmiany reguł na bardziej realistyczne. Okazało się, że mało kto je spełnia.

Ale dopiero ten drugi wariant pokazał, która z aplikujących firm naprawdę jest innowacyjna. Efektem ubocznym takiego podejścia jest jednak to, że pieniądze nie trafią do gospodarki.

Znalezienie równowagi w stawianiu wymagań przedsiębiorcom i ich konsekwentne egzekwowanie samo w sobie jest naprawdę dużym wyzwaniem. Aby rozwój był naprawdę inteligentny, urzędnicy będą więc musieli stać się wyjątkowo innowacyjni.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację