Szansa, którą możemy stracić

Publikacja: 03.06.2013 00:42

Red

Mówi się, że narzekanie to polska cecha narodowa. Coś w tym jest, choć daleki jestem od przypinania łatek określonym narodom. Widać to choćby w podejściu do inwestowania na rynkach określanych jako „trudne".

Niektórzy polscy przedsiębiorcy marzą o tym, by odnieść sukces, dajmy na to, w Japonii, Chinach czy Stanach Zjednoczonych. Oczyma duszy widzą siebie jako wykorzystujących rynkową niszę i podbijających chłonne i bogate rynki. Czytają o tych, którzy swoją szansę wykorzystali i w kilka lat osiągnęli mocną pozycję – i marzą, by pójść w ich ślady.

Ale jednocześnie ci sami przedsiębiorcy z góry wiedzą, że mierzenie się z trudnościami wejścia na pozaunijne rynki jest pozbawione sensu, bo konkurencja zawsze będzie sprawniejsza, bo ryzyko finansowe jest zbyt wielkie, bo nie zdobędzie się potrzebnego finansowania... Gdyby tak ktoś przyniósł gotowy kontrakt i pieniądze na jego sfinansowanie, to co innego. Wówczas można by się ewentualnie zdobyć na odrobinę ryzyka.

Chcielibyśmy wejść na rynki leżące poza Europą, ale boimy się trudności, które się z tym wiążą. Boimy się również pozaeuropejskiego kapitału. Kiedy w mediach pojawia się informacja o możliwości sprzedaży Rosjanom jakiegoś zakładu, gdy pojawia się propozycja rozważenia budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego przez Polskę – dyskusja jest natychmiast ucinana. Rosyjski kapitał budzi niezdrowe emocje u naszych radykałów, tak jakby niemożliwe było, by Polskę traktować na Wschodzie jako poważnego biznesowego partnera. Od razu dają znać o sobie nasze lęki i kompleksy...

Nie inaczej bywa z kapitałem chińskim. Lubimy ponarzekać, że import produktów z Chin jest dziesięciokrotnie wyższy niż nasz eksport na ten kolosalny rynek. Ale jednocześnie z góry przyjmujemy – o czym wspomniałem wyżej – że polska firma ma znikome szanse na zaistnienie w Państwie Środka. Chińska firma chce wejść na polski rynek? Od razu, jak królika z kapelusza, nasi sceptycy wyciągają przykład konsorcjum COVEC – choć w przypadku tej głośnej sprawy sytuacja nie była bynajmniej tak czarno-biała, jak opisywały ją media.

Chińskie firmy są zainteresowane współpracą z naszymi spółkami, szczególnie tymi, za którymi stoi wieloletnie doświadczenie i rekomendacje w postaci zrealizowanych inwestycji. Dotyczy to przede wszystkim branż energetycznej i budowlanej, ale także innych sektorów. Interes polskich i chińskich partnerów jest w tym przypadku zbieżny: skuteczne wejście na unijne rynki i połączenie potencjału.

Czy są powody, by bać się chińskiego kapitału? Sądzę, że pytanie powinno brzmieć zupełnie inaczej: czy są powody, by rezygnować ze współpracy z intensywnie rozwijającym się rynkiem? W przypadku polskich firm odpowiedź może być tylko jedna – oczywiście, że nie.

Chińska oferta nie będzie bez końca aktualna, bo Europa Środkowo-Wschodnia nie kończy się na Polsce. Przez sceptycyzm i narzekanie możemy przespać szansę, którą wykorzystają inni...

Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej

Mówi się, że narzekanie to polska cecha narodowa. Coś w tym jest, choć daleki jestem od przypinania łatek określonym narodom. Widać to choćby w podejściu do inwestowania na rynkach określanych jako „trudne".

Niektórzy polscy przedsiębiorcy marzą o tym, by odnieść sukces, dajmy na to, w Japonii, Chinach czy Stanach Zjednoczonych. Oczyma duszy widzą siebie jako wykorzystujących rynkową niszę i podbijających chłonne i bogate rynki. Czytają o tych, którzy swoją szansę wykorzystali i w kilka lat osiągnęli mocną pozycję – i marzą, by pójść w ich ślady.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację