Kryzys finansowy, z którego usiłuje się podźwignąć Europa, jakby nie miał żadnego wpływu na ruch lotniczy. Początek wakacji, wszyscy narzekamy, że drogo, ale do odpraw na lotniskach gigantyczne kolejki. Wcale nie wydają się mniejsze, niż podczas zeszłorocznego Euro. Ostatnie dane Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników powietrznych (IATA) wskazują na to, że wyjście strefy euro z gospodarczej zapaści jest już bardzo bliskie. I nie ma praktycznie rozsądnego ekonomisty, który nie zapowiadałby ożywienia gospodarczego w drugiej połowie roku.
A linie lotnicze dwoją się i troją, żeby tylko sprzedać jak najwięcej miejsc w samolotach. Trzeba przyznać, że mają tutaj sukcesy. Pierwsze półrocze, czyli okres lotniczego dołka przyniósł w Europie wypełnienie samolotów na poziomie 80 proc. To bardzo dobry wynik. Sądząc z awantur przy stoiskach odpraw przewoźnicy, jak to mieli zwyczaj robić w najlepszych dla siebie czasach sprzedają więcej miejsc, niż mają miejsc w samolotach, licząc się z napięciami i karami.
Europejskie linie lotnicze albo najgorsze mają już za sobą, albo tak jak Lot wiedzą co zrobić, aby dołączyć do linii, którym uziemienie nie grozi.
I dlatego jeszcze teraz promocja goni promocję, bo przewoźnicy chcą zachęcić do latania także tych, którzy nigdy do samolotu nie wsiedli. A to przecież szczyt sezonu. Linie mimo tego sprzedają bilety po bardzo atrakcyjnych cenach. Na razie.
Niestety jednak jest tak, że lepsza kondycja linii lotniczych, która jest już faktem w większości przypadków, to i wyższe ceny biletów.