Brytyjska prasa życzliwie kibicuje polskim lekarzom, którzy przedsiębiorczością, inicjatywą i wysokiej jakości usługami medycznymi próbują skompensować braki i niedociągnięcia angielskiej National Health Service, czyli państwowej służby zdrowia. Cieszy się ona kiepską opinią ze względu na biurokrację i długie oczekiwanie na wizytę u specjalisty, krótkie, powierzchowne konsultacje i limitowaną ofertę bezpłatnych procedur. Wysokiej jakości prywatne szpitale dostępne są jedynie dla najbogatszych.

Polskie prywatne lecznice pojawiły się w Wielkiej Brytanii najpierw dlatego, że imigranci nie znali języka i procedur. Obecnie są wybierane przez pacjentów z innych powodów, i to nie tylko przez Polaków. Wśród klientów mają rosnącą liczbę Słowaków, Węgrów, Portugalczyków i innych imigrantów, ale także coraz więcej Brytyjczyków. W zamian za umiarkowaną opłatę mogą oni liczyć na wizyty u specjalistów w krótkich i dogodnych terminach bez uciążliwego pośrednictwa lekarzy ogólnych. Lecznice są otwarte do późnych godzin wieczornych przez 7 dni w tygodniu. Zabiegi w razie potrzeby odbywają się nawet w nocy. Nie bez znaczenia jest dostępność pod jednym dachem diagnostyki i terapii, medycyny i stomatologii. Polscy lekarze i personel medyczny cieszą się zasłużenie dobrą opinią, podobnie jak nasze uczelnie medyczne. Polacy próbują więc opanować średni segment brytyjskiego rynku usług medycznych. Czas pokaże, czy próba się uda.

A u nas w kraju? Dominuje narzekanie na służbę zdrowia. Ta jednak – sądząc po międzynarodowych porównaniach wskaźników zdrowia publicznego, takich jak śmiertelność niemowląt i nakłady na opiekę zdrowotną – jest sprawna i wydajna. Oczywisty pomysł usprawnienia beznadziejnie przeciążonej, niedoinwestowanej i sparaliżowanej biurokracją państwowej służby zdrowia przez jej częściową komercjalizację nikomu już nawet nie przechodzi przez gardło. Lepiej obiecywać gruszki na wierzbie, czyli powszechny i bezpłatny dostęp do wysokiej jakości usług medycznych. Ciemny lud to kupuje (jak mawiał klasyk) do czasu, kiedy cały nasz personel medyczny nie przeniesie się na Wyspy albo w inne miejsce, gdzie można normalnie żyć i pracować.

Obserwując chocholi taniec wokół dobra narodowego, jakim jest polska medycyna, przychodzi mi na myśl, że sukcesy możemy odnosić nie tylko w tenisie. Gdyby urządzano mistrzostwa świata w hipokryzji, moglibyśmy wystawić kilka drużyn z medalowymi szansami.

Andrzej K. Koźmiński prezydent Akademii Leona Koźmińskiego