Śmieciowe absurdy

Krzysztof Rybiński, profesor i rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie

Publikacja: 10.08.2013 00:02

Krzysztof Rybiński, profesor i rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie

Krzysztof Rybiński, profesor i rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Pasterski Radek PR Pasterski Radek

Od lipca właścicielami wyrzucanych przez ludzi śmieci są samorządy, muszą więc zadbać o ich odbieranie. W zamian nałożono na ludzi obowiązek informowania o liczbie mieszkańców i dostarczania śmieci w postaci posortowanej. Właściciele śmieci, samorządy, pobierają opłaty za ich usuwanie z posesji obywateli, ale że same nie mają sprzętu i ludzi, muszą wynająć profesjonalne firmy. I w tym celu rozpisano przetargi.

Okazało się, że do tego i do nadzorowania firm odbierających śmieci trzeba nowych urzędników, bo to są nowe obowiązki. W ten sposób przybyło nam kilka tysięcy oficjeli.

System odbioru śmieci uległ komplikacji, bo kiedyś, jak potrzebowałem zwiększyć częstotliwość ich odbioru, dzwoniłem do MPO i wszystko błyskawicznie ustalałem. A teraz nie wiem, kto będzie ustalał, jak często odbierać śmieci z mojej posesji. A jak nie starczy miejsca w śmietniku, bo kursy będą za rzadko, to czy mam je wykładać w workach na chodnik i ulicę? A jak zadzwonię do nowego urzędnika od śmieci, to czy on zwiększy liczbę kursów firmy, która wygrała przetarg, czy zignoruje tę prośbę?

Kiedyś jak firma sobie nie radziła, mogłem ją zmienić, co ją dyscyplinowało, więc  starała się, by klienci byli zadowoleni. Teraz firma jest jedna, a klientem jest urząd gminy. Dbanie o zadowolenie urzędnika to co innego niż właściciela posesji. Zresztą UOKiK protestował przeciw tej ustawie, bo niszczy konkurencję, ale pokonało go śmieciowe lobby.

Wiele wskazuje, że zbudowaliśmy koszmarny, skomplikowany i kosztowny system odbierania i sortowania śmieci, który przez dekady będzie generował biurokrację i patologie. Już są propozycje kontroli, czy w lokalach mieszka deklarowana liczba osób, lub umieszczania na workach kodów, by sprawdzać, czyje śmieci lądują w koszu, a czyje w lesie. To jeszcze zwiększy zatrudnienie urzędników od śmieci.

A można było inaczej. Ekstremalne rozwiązanie byłoby takie, że każdy sam zawozi posortowane śmieci do utylizacji. Absurdalne, ale pokazuje, że można było pójść w tę stronę i ustawić na osiedlach lub drogach trzy rodzaje śmietników. Na wielu osiedlach od komuny są przecież śmietniki. I ludzie tam by zanosili śmieci. A opłatę śmieciową można by pobierać ryczałtowo od każdego przy okazji płacenia rachunku za prąd, zaliczki na PIT czy wypłaty świadczeń socjalnych. Proste i tanie.

Od lipca właścicielami wyrzucanych przez ludzi śmieci są samorządy, muszą więc zadbać o ich odbieranie. W zamian nałożono na ludzi obowiązek informowania o liczbie mieszkańców i dostarczania śmieci w postaci posortowanej. Właściciele śmieci, samorządy, pobierają opłaty za ich usuwanie z posesji obywateli, ale że same nie mają sprzętu i ludzi, muszą wynająć profesjonalne firmy. I w tym celu rozpisano przetargi.

Okazało się, że do tego i do nadzorowania firm odbierających śmieci trzeba nowych urzędników, bo to są nowe obowiązki. W ten sposób przybyło nam kilka tysięcy oficjeli.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację