Jeszcze przed końcem roku było oczekiwane zakończenie postępowania antymonopolowego wobec Gazpromu i nikt nie miał wątpliwości, że ostateczny wyrok będzie niekorzystny dla Rosjan. Gazprom, największy dostawca gazu w Europie, stosuje politykę „dziel i rządź". Aplikując niższe bądź wyższe ceny, zmieniając warunki kontraktów na bardziej lub mniej korzystne nagradza, bądź też karze poszczególne kraje.
W żadnym wypadku jednak Rosjanie nie mogli sobie pozwolić na to, żeby Bruksela ich ukarała. Bo jednak cała Unia Europejska to znacznie większa waga, niż taki partner jak chociażby Polska, której można z powodów politycznych narzucić ceny najwyższe w Europie.
Dlatego właśnie, obawiając się kary, Gazprom rozpoczął w Unii Europejskiej ofensywę uśmiechów. Wiceprezes koncernu wystąpił w Parlamencie Europejskim, spotkał się z komisarzem Almunią, wszystko po to, by przekonać o swoich kryształowych intencjach i pięknym projekcie South Stream, którego UE nie chce.
Przy tym argumenty Gazpromu wspierane są w Brukseli przez obecność członka rządu – wiceministra energetyki Aleksandra Janowskiego. Wyraźnie więc widać, że Rosjanie chcą podkreślić, że Gazprom ma poparcie polityczne. To chyba doskonała okazja do rozmów na temat wykorzystywania dostaw gazu i negocjacji cenowych do nacisków politycznych, które i Rosjanie, i Gazprom mają wypracowane do doskonałości. Zwłaszcza teraz, kiedy idzie zima, a między innymi gazowe naciski na Ukrainę doprowadziły ten kraj do rezygnacji z układu stowarzyszeniowego z UE.
Danuta Walewska