Rz: Czy zawsze jest tak, że kiedy jakiś kraj przechodzi transformację, to występują dysproporcje w dystrybucji PKB i powiększają się grupy wyraźnie bardziej i wyraźnie mniej uprzywilejowane?
Kenneth Simler
: Zacznijmy od tego, że w ostatnich latach dobrobyt w krajach Europy Środkowej i Wschodniej wyraźnie wzrósł. Zwłaszcza wzrosły dochody najbiedniejszych, najczęściej w takim tempie jak zwiększał się PKB. W niektórych krajach to właśnie najbiedniejsi zyskali najwięcej. Tyle tylko, że o ile przed kryzysem wiele krajów dobrze radziło sobie z budowaniem wspólnego dobrobytu, tzn. podnoszeniem dochodów, to podczas kryzysu korzyści 40 proc. najniżej zarabiających uległy zmniejszeniu. Na Węgrzech, Litwie i Łotwie całkowicie znikły. W pozostałych krajach wzrost dochodów 40 proc. najniżej zarabiających był dodatni. Wyższe od średniej wyniki uzyskano w czterech krajach: Bułgarii, Estonii, Polsce i Rumunii.
Odczucia w Polsce są zupełnie inne. Ludzie nie odczuwają wzrostu dochodów. Czy jest tak tylko w naszym kraju?
To nie tylko przypadek Polski. Staraliśmy się dowiedzieć, co stoi za takimi odczuciami. Chodzi o to, że wprawdzie PKB rośnie, ale nie idzie za tym spadek bezrobocia, bo firmy niechętnie zatrudniają nowych pracowników. W wielu przedsiębiorstwach widać, że tę samą, a nawet większą pracę może wykonać mniejsza liczba pracowników.