Bez reform nie będzie dobrobytu

Problemem jest to, że nie rośnie zatrudnienie – mówi Kenneth Simler, ekonomista Banku Światowego.

Publikacja: 20.12.2013 03:07

Rz: Czy zawsze jest tak, że kiedy jakiś kraj przechodzi transformację, to występują dysproporcje w dystrybucji PKB i powiększają się grupy wyraźnie bardziej i wyraźnie mniej uprzywilejowane?

Kenneth Simler

: Zacznijmy od tego, że w ostatnich latach dobrobyt w krajach Europy Środkowej i Wschodniej wyraźnie wzrósł. Zwłaszcza wzrosły dochody najbiedniejszych, najczęściej w takim tempie jak zwiększał się PKB. W niektórych krajach to właśnie najbiedniejsi zyskali najwięcej. Tyle tylko, że o ile przed kryzysem wiele krajów dobrze radziło sobie z budowaniem wspólnego dobrobytu,  tzn. podnoszeniem dochodów, to podczas kryzysu korzyści 40 proc. najniżej zarabiających uległy zmniejszeniu. Na Węgrzech, Litwie i Łotwie całkowicie znikły. W pozostałych krajach wzrost dochodów 40 proc. najniżej zarabiających był dodatni. Wyższe od średniej wyniki uzyskano w czterech krajach:  Bułgarii, Estonii, Polsce i Rumunii.

Odczucia w Polsce są zupełnie inne. Ludzie nie odczuwają wzrostu dochodów. Czy jest tak tylko w naszym kraju?

To nie tylko przypadek Polski. Staraliśmy się dowiedzieć, co stoi za takimi odczuciami. Chodzi o to, że wprawdzie PKB rośnie, ale nie idzie za tym spadek bezrobocia, bo firmy niechętnie zatrudniają nowych pracowników. W wielu przedsiębiorstwach widać, że tę samą, a nawet większą pracę może wykonać mniejsza liczba pracowników.

Nie sądzi pan, że jest granica, kiedy do wykonania większej pracy nie wystarczy już  mniejsza liczba pracujących?

Tak, tutaj mamy dwie strony medalu. Rzeczywiście rośnie wydajność i to w tempie dotychczas niespotykanym. To jest pozytywne. Ale nie przekłada się to na wzrost zatrudnienia – i to jest negatyw.

O ile w takim razie powinien zwiększać się PKB, aby ten wzrost dobrobytu i jego podział zaczął być nie tylko statystyczny, ale powszechnie odczuwalny?

Kiedy PKB rozwija się wolno, zatrudnienie się zmniejsza. Rządy starają się teraz prowadzić bardzo oszczędną politykę, jak najszybciej doprowadzić do zbilansowania przychodów i wydatków budżetowych – to jedna przyczyna. Druga to niezbyt skuteczne modele pomocy społecznej dla najbiedniejszych, bo pieniądze nie idą tam, gdzie powinny. Chodzi tutaj o to, aby chronić najsłabszych, ale jednocześnie nie zniechęcać ich do aktywności i powrotu na rynek pracy.

Dzisiaj w każdym kraju jest pula pieniędzy przeznaczonych na pomoc dla najuboższych. I zawsze słyszymy, że te środki idą nie tam, gdzie powinny. Czy naprawdę nie ma sposobów, żeby sobie z tym poradzić?

Wspieramy wiele rządów w takiej przebudowie istniejących programów i mamy już efekty. Bo co z tego, że pieniądze są wydawane, skoro nie trafiają tam, gdzie trzeba. Jest to szczególnie niepokojące w krajach, gdzie najbiedniejsi stanowią jedną czwartą, a czasami nawet jedną trzecią populacji. Często takie programy nie są elastyczne, nie zostały dostosowane do zmieniających się warunków bądź też poszczególne regiony, czy nawet gminy, mają kłopoty z prawidłową dystrybucją pomocy.

Od kiedy pamiętam i Bank Światowy, i Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazywały na to, że pieniądze na cele socjalne są wydawane niewłaściwie. Czy więc jest taki kraj, który mógłby pan przedstawić jako modelowy w tym względzie?

Z pewnością Czechy. W tym kraju pieniądze nie są marnotrawione. Tam biedni ludzie rzeczywiście korzystają z poprawy sytuacji gospodarczej i ten kraj najszybciej spośród nowych członków Unii Europejskiej dogania „stare" kraje, gdzie liderem jest np. Dania. Więc nie chodzi wcale o wysokość PKB na głowę mieszkańca, ale o dystrybucję narodowego bogactwa i znalezienie sposobów na przyspieszenie wzrostu gospodarczego i tworzenie miejsc pracy. A także zapewnienie powszechności wzrostu w warunkach bardziej krępujących ograniczeń fiskalnych i kredytowych. Dzisiaj wiele banków posiada kapitał, ale wykazują zbytnią ostrożność w finansowaniu gospodarki oraz osłabionych przez kryzys gospodarstw domowych. Osiągnięcie tak rozumianego powszechnego i zrównoważonego wzrostu wymaga prowadzenia polityki zorientowanej na budowę umiejętności i zapewnienie mobilności siły roboczej oraz promującej konkurencyjność w sektorze prywatnym, z lepiej ukierunkowanymi mechanizmami zabezpieczenia społecznego, chroniącymi najsłabszych, które nie tworzą barier ani bodźców negatywnych do podejmowania pracy.

Do tego dochodzi jeszcze opodatkowanie siły roboczej, w niektórych krajach wyjątkowo wysokie. I jeszcze podaż siły roboczej. Są ogromne grupy bezrobotnych, którzy nawet nie szukają pracy. To ludzie zbyt zniechęceni bądź rozleniwieni zasiłkami, a kiedy okazuje się, że po podjęciu pracy ich zarobek po opodatkowaniu wyniesie niewiele więcej niż zasiłek, to motywacja jest żadna.

Potrzebne są jeszcze dobrze przygotowane szkolenia, które nie są tylko formą czasowego zajęcia dla bezrobotnych, ale przygotowaniem ich do konkretnej pracy, zwłaszcza dają umiejętności, na które jest zapotrzebowanie na rynku. Niestety nadal zbyt często przeszkolony bezrobotny nie może znaleźć pracy i jego frustracja jeszcze się pogłębia.

Wiem, że w Polsce dodatkowo występuje jeszcze problem opieki nad dziećmi, bo jest o nią trudno i czasami kalkulacja, co jest opłacalne: iść do pracy czy zostać w domu, wcale nie skłania do szukania pracy.

Czyli chodzi przede wszystkim o szeroko rozumianą przebudowę rynku pracy?

Rzeczywiście, głównie o to chodzi. Tym bardziej że gospodarcze ożywienie nadal jest bardzo chwiejne. Wprawdzie bezrobocie już nie rośnie, ale chodzi o to, by wyraźnie zaczęło spadać. I koniecznie trzeba zmienić system pomocy społecznej.

—rozmawiała Danuta Walewska

CV

Kenneth Simler jest starszym ekonomistą Banku Światowego na Europę i Azję Środkową. W BŚ pracuje od 2006 roku, ale współpracuje z tą instytucją już od roku 1992. Jest specjalistą od badania  i reform rynków pracy oraz tematyki ubóstwa. Jest Amerykaninem, absolwentem Cornell University.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację