Marissa Mayer, dyrektor wykonawcza Yahoo, zwolniła de Castro z powodu stagnacji reklamowych przychodów firmy. "Podjęłam trudną decyzję, że nasz COO (chief operation officer – przyp red.) powinien opuścić spółkę" – napisała Mayer w e-mailu do pracowników Yahoo, który wyciekł do mediów. Oficjalnie rzecznik spółki odmawia jakiegokolwiek komentarza w sprawie wewnętrznych zmian personalnych i wysokości odprawy.

Suma z jaką de Castro opuści Yahoo nie jest do końca znana, jej wysokość jest jednak astronomiczna. Człowiek nr 2 w spółce może otrzymać – w zaleźności od źródeł – między 60 a 88 mln dol. Do takiego wniosku doszli analitycy firmy Equilar, zajmującej się badaniem wysokości wynagrodzeń szefów największych amerykańskich spółek. Ostateczna wartość "złotego spadochronu" – jak w USA określa się lukratywne pakiety odpraw dla zwalnianych menedżerów – zależeć będzie od tego, czy de Castro otrzyma pełne wynagrodzenie za wyniki finansowe osiągnięte w 2013 roku oraz wartości posiadanych opcji. Przy maksymalnym szacowanym pułapie oznaczałoby to, że odchodzący COO Yahoo w ciągu 15 miesięcy pracy w firmie zarobił około 109 milionów dolarów. To dużo więcej niż jego obecna szefowa Marissa Mayer – twierdzą analitycy Equilar, którzy określają pułap wynagrodzenia de Castro jako "stratosferyczny". Wartość "złotego spadochronu" dodatkowo  zwiększa tryb rozstania się Yahoo z de Castro. Kontrakt został skonstruowany w ten sposób, że otrzyma on odprawę tak, jakby przepracował w firmie aż cztery lata.

De Castro przeszedł do Yahoo z Google. Miał być mężem opatrznościowym, który pomoże w przerwaniu negatywnych trendów, przede wszystkim zatrzyma spadek udziału w rynku na rzecz dominującego Google. Astronomiczną, nawet jak na kalifornijską Dolinę Krzemową wysokość zarobków, wynegocjował z poprzednim dyrektorem generalnym Yahoo Scottem Thompsonem, który już po zatrudnieniu de Castro został przez zarząd zmuszony do rezygnacji. W 2012 roku za trzy miesiące pracy dostał 39,2 mln dol. To więcej niż wynosiły wynagrodzenia szefów takich firm jak eBay (John Donahoe – 29,7 mln dol.), czy Salesforce.com (Marc Benioff – 22,1 mln dol.). 20 milionów z tej sumy stanowiła rekompensata za premie i wynagrodzenia utracone w jego poprzednim miejscu pracy – Google.

"Wysokość pakietu odprawy de Castro jest jedną z największych jakie widzieliśmy. Tym bardziej, że powodem zwolnienia były osiągane wyniki finansowe" – przyznaje na portalu CNN/Money Gary Hewitt, dyrektor działu analiz firmy GMI Ratings. Zwykle bowiem wielomilionowe "złote spadochrony" dostają wieloletni szefowie wielkich spółek odchodzący na zasłużone emerytury.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku