Takie wnioski płyną z analizy „Rz" poświęconej zarobkom urzędników zajmujących się funduszami z unijnej polityki spójności (regionalnej). Można je jednak rozciągnąć na wszystkich urzędników zajmujących się pieniędzmi europejskimi, w tym pochodzącymi z Wspólnej Polityki Rolnej.

Generalnie urzędnicy zajmujący się euro z polityki regionalnej zarabiają nieźle. Średnia płaca na osobę to 4 691 zł brutto. Do tego ich pensje może wolno, ale jednak systematycznie rosną i są już porównywalne z płacami w prywatnych firmach doradczych.

Jeśli płace są porównywalne to następnym krokiem jest porównanie stabilności zatrudnienia i tu praca urzędnika jest zdecydowanie bardziej pewna. Doradcy czy to z firm dużych czy małych pomagając przedsiębiorcom czy samorządowcom nigdy nie mają pewności czy osiągną sukces i koniec końców są zdani na decyzje urzędników. Często jeśli nie pozyskają dotacji nie dostają pieniędzy jeżeli ich wynagrodzenie oparte jest tylko o tzw. success fee czyli zapłatę po pozyskaniu dotacji co zważywszy na nieprzewidywalność wyników konkursów jest ryzykowne. Do tego w okresie tzw. dotacyjnej posuchy, którym będzie jak się zdaje bieżący rok ich dochody niewątpliwie spadną. Nie grozi to urzędnikom nawet jeśli w tym roku nie odbędzie się żaden konkurs o pieniądze z nowej puli na lata 2014-2020.

Wniosek jest jeden. Lepiej pieniądze unijne dzielić niż się o nie starać i przy nich doradzać. Różnice w zarobkach urzędników i pracowników sektora prywatnego się zacierają, a ryzyko utraty pracy czy zmniejszenia dochodów leży głównie po stronie działających w sferze prywatnej. Urzędnikiem być jest jednak bezpieczniej, a w czasach kryzysu to wartość niezaprzeczalna.