Firmy medyczne starają się zawrzeć w miarę korzystne kontrakty z NFZ. Pacjenci z trudem zapisują się do specjalistów. Bilanse ZOZ-ów bezlitośnie pokazują, że znaczna ich część to bankruci i nie wiadomo co zrobić z rosnącymi długami. Do tych stałych elementów gry dzisiaj doszły głośne przypadki zawinionych przez lekarzy śmierci pacjentów.
Wszystko to skłania do coraz częstszych apeli o wielką dyskusję na temat ochrony zdrowia. Sprawa ta nabrała już politycznego charakteru, więc taki okrągły stół zapewne się odbędzie. Wiele jednak bym się po nim nie spodziewał, właśnie dlatego, że chodzi o politykę. Partie chcą po prostu wykorzystać kłopoty służby zdrowia do poprawy swoich notowań politycznych. Opozycja, najbardziej krytykująca stan obecny, usiłuje nas przekonać, że jest w posiadaniu leku mogącego łatwo uzdrowić służbę zdrowia. W rzeczywistości jednak programy sprowadzają się do haseł tyleż ładnie brzmiących, co nierealnych. Sztandarowe slogany SLD brzmią: służba zdrowia nie jest fabryką, na ochronę zdrowia trzeba przekazać większe środki. Z kolei główny postulat PiS to powrót do budżetowego finansowania lecznictwa.
To, że szpitale czy przychodnie różnią się od przedsiębiorstwa produkującego gwoździe, jest oczywiste. Ale równie oczywiste jest, że ochrona zdrowia to dział gospodarki narodowej. I to niemały. Jego udział w PKB wynosi 5 proc., a po uwzględnieniu wydatków nieewidencjonowanych jest jeszcze większy. To dwa-trzy razy więcej w porównaniu z górnictwem.
Tak duży dział gospodarki nie może funkcjonować poza rachunkiem ekonomicznym i bez sterującej rynkiem trzeciej ręki. Zamiana subwencjonowania z przedmiotowego (za procedurę) na podmiotowe (dla ZOZ) jest oczywistą, podręcznikową metodą powiększania marnotrawstwa. Z tych względów, a także dlatego, że każda zmiana pociąga za sobą koszty, nie wierzę w uzdrawiającą moc przemalowania szyldów.
Zgadzając się z koniecznością powiększenia nakładów, uważam, że warunkiem ich efektywnego wykorzystania byłoby stopniowe, konsekwentne rozwiązywanie zasupleń, jakie w służbie zdrowia powstały. Chodzi przede wszystkim o brak lekarzy, kolejki, dostęp do specjalistów, funkcjonowanie szpitali, finansowanie niezbędnych procedur.