Reklama

Na głodzie

W listopadzie szefowie Nord Stream zawiesili rozbudowę Gazociągu Północnego o kolejne nitki, bo się nie opłacały. Nie minęły trzy miesiące jak inwestycja zaczęła się opłacać.

Publikacja: 08.02.2014 19:22

Iwona Trusewicz

Iwona Trusewicz

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

W tym tygodniu dobrzy znajomi - szef Gazpromu i szef spółki Nord Stream AG, w której Gazprom dzieli i rządzi, spotkali się i wzajemnie przekonali, że rozbudowa gazociągu Północnego o jedną-dwie nitki będzie jednak „ekonomicznie opłacalna". Ma to potwierdzać przygotowana przez spółkę analiza.

Ta informacja stoi w sprzeczności z sytuacją z listopada 2013. Wtedy PAP podał, powołując się na szwedzkie radio, że „konsorcjum Nord Stream zawiesza plan budowy kolejnych nitek Gazociągu Północnego z powodu niskich cen energii".

Co takiego stało się w ciągu trzech miesięcy, że udziałowcy zmienili zdanie? Czy ceny energii nagle podskoczyły, a Europa nagle poczuła głód rosyjskiego gazu? Trochę tego głodu rzeczywiście jest w Holandii, Francji i Niemczech, których koncerny - tak się składa, że także udziałowcy Nord Steram, podpisały z Gazpromem kontrakty na nowe dostawy.

Rosjanie liczą też na Brytyjczyków, którym kończy się gaz z Morza Północnego. Nitka holenderska pobiegłaby więc aż do brzegów Wysp. Londyn to w rzeczywistości wielka nadzieja Rosjan. Jeżeli bowiem Nord Steram ma transportować gaz czterema rurami, to będzie musiał znaleźć kupców na 110 mld m3 gazu rocznie, czyli na dwie trzecie tego co teraz eksportuje do Europy. A dotychczas istniejące dwie nitki (55 mld m3) miały już kłopoty z zapełnieniem.

Głód jest więc też, a może przede wszystkim, po stronie sprzedającego. Rozbudowa gazociągu to kolejne miliardy euro wyłożone przez konsorcjum i zakopane na dnie Bałtyku. Rosjanie muszą się więc śpieszyć, także by zdążyć przed 2017 r, gdy ruszy eksport taniego gazu z USA.

Reklama
Reklama

Dobry piar o tym, że rozbudowa jest świetnym interesem, jest tu więc kluczowy. Trzeba podpisać szybko długoletnie kontrakty, które przywiążą odbiorców do jednego dostawcy. Na razie robią to udziałowcy konsorcjum, bo nie chcą tracić.

My w końcu zwracamy się w kierunku własnych zasobów m.in. gazu łupkowego. Łagodnieją przepisy a władze robią oko do inwestorów. I tego się trzymajmy, bo w Polsce głodu gazowego nie ma. Za to możliwości różnicowania źródeł są coraz większe. I dobrze, że w końcu ktoś odpowiedzialny (np. nowy minister środowiska) widzi to i wspiera.

W tym tygodniu dobrzy znajomi - szef Gazpromu i szef spółki Nord Stream AG, w której Gazprom dzieli i rządzi, spotkali się i wzajemnie przekonali, że rozbudowa gazociągu Północnego o jedną-dwie nitki będzie jednak „ekonomicznie opłacalna". Ma to potwierdzać przygotowana przez spółkę analiza.

Ta informacja stoi w sprzeczności z sytuacją z listopada 2013. Wtedy PAP podał, powołując się na szwedzkie radio, że „konsorcjum Nord Stream zawiesza plan budowy kolejnych nitek Gazociągu Północnego z powodu niskich cen energii".

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Anna Cieślak-Wróblewska: Rząd obiecuje miliardy na zdrowie. Czy Polacy to docenią?
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Bitcoin sięga szczytów. Kiedy upadnie?
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Spieszmy się kochać wolny rynek, politycy coraz mocniej atakują
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: AI w e-handlu odbiera nam wolny wybór
Opinie Ekonomiczne
Joanna Burnos: Czy Europa jest na rozdrożu? Fakty zamiast uproszczeń
Reklama
Reklama