tomasz świderek
Raport zawiera przerażające informacje. 59 proc. dyrektorów finansowych przyznało, że jest gotowych uśmiercić dochodowy projekt, żeby osiągnąć krótkoterminowe korzyści. 80 proc. twierdzi, że dla osiągnięcia krótkoterminowych korzyści gotowych jest obniżyć wydatki na marketing i badania. Zastanawiam się, jaki odsetek nie miał odwagi przyznać, że jest gotowy tak działać.
Z raportu wynika – dla mnie – że wielu firmami rządzą menedżerowie zastraszeni przez inwestorów i analityków. To osoby gotowe zrobić wszystko, by zaspokoić żądania rynku, który jest pazerny, chce szybkich zysków, wzrostu cen akcji i dzielenia się przez spółkę gotówką z inwestorami. A często bywa tak, że te na pierwszy rzut oka słuszne żądania są sprzeczne z długoterminowym interesem firmy.
Rynek lubi oszczędności. A z raportu wynika, że oszczędności prowadzone w niewłaściwych z długoterminowego punktu widzenia obszarach przynoszą fatalne skutki. Z moich obserwacji wynika, że to samo dotyczy inwestycji w nowe obszary. Analitycy mówią, że spółka powinna zająć się tym i tym, więc firma to robi. Z czasem okazuje się, że nie był to najlepszy pomysł, spółka ma kłopot, akcje tanieją, analitycy nie są zachwyceni. I z czasem zapominają o firmie. Tego w raporcie nie napisano, ale z doświadczenia wiem, że wielu analityków rynku akcji nie rozumie związków przyczynowo-skutkowych zachodzących w spółkach, którymi się na co dzień zajmują. To moim zdaniem sprawia, że cieszą ich robione pod publiczkę decyzje zarządów, które przyniosą krótkoterminowe efekty, a w dłuższej perspektywie mogą mieć negatywny wpływ na rynkową pozycję spółki.
To, co napisałem, nie oznacza, że zarządy, które nie słuchają rynku, są nieomylne, a spółki przez takie zarządy kierowane rozwijają się świetnie. Moim zdaniem konieczna jest równowaga. Głos rynku – analityków i inwestorów – jest kolejną opinią o firmie, którą warto przeanalizować, a czasami uwzględnić. Bywa, że oczekiwania czy opinie inwestorów są głosem rozsądku i ich zignorowanie przez zarząd prowadzi firmę do kłopotów.