Szukamy miejsca na fabrykę

Chcemy na miejscu produkować AGD, rozważamy Polskę – mówi René Aubertin, prezes Haier Europe.

Publikacja: 02.04.2014 04:00

René Aubertin jest prezesem Haier Europe od 2010 r. Wcześniej przez osiem lat był wiceprezesem Kesa

René Aubertin jest prezesem Haier Europe od 2010 r. Wcześniej przez osiem lat był wiceprezesem Kesa Electricals – w firmie spędził dziewięć lat. Absolwent École Supérieure de Commerce w Lyonie. Haier to największy producent sprzętu AGD na świecie – w 2013 r. przychody firmy wyniosły 29,5 mld dol. ?

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Jaki był 2013 r. dla Haiera w Europie?

René Aubertin: Wciąż trudny, podobnie jak dla wszystkich producentów. Jaka jest sytuacja na południu Europy, każdy widzi, ale wierzymy, że w 2014 r. nastąpi przełamanie. W Hiszpanii gorzej już chyba być nie może. W Grecji i Portugalii widać już powolne oznaki poprawy.

Działacie w wielu segmentach rynku. We wszystkich sytuacja jest podobna?

Różnice są spore. W przypadku sprzętu AGD nie ma gwałtownych ruchów: nawet gdy jest kryzys, to sprzedaż dramatycznie nie spada. Jednocześnie gdy gospodarka się rozpędza, ten rynek także nie rośnie gwałtownie. W przypadku telewizorów jest zupełnie inaczej – tu działają impulsy. Dlatego w 2012 r. sprzedaż była rekordowo wysoka głównie z powodu piłkarskich mistrzostw Europy. Olimpiada ma w tym przypadku znacznie mniejsze znaczenie. Dlatego gdy porównać wyniki 2013 r. z 2012 r., są one słabsze. W tym roku znów liczymy na dobrą sprzedaż z racji rosnącej popularności technologii 4K. Wielu nabywców telewizorów po prostu musi mieć w domu model możliwie najnowocześniejszy.

Jaki ma to sens, skoro brak filmów i innych treści dostępnych w tej technologii. Już 3D pokazało bezsens takiego podejścia.

W przypadku trójwymiaru sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Oczywiście potrzebne są specjalne treści, ale dodatkowo raczej trudno wyobrazić sobie rodzinne oglądanie filmu – każdy w wielkich okularach. 4K jest zupełnie inne i zdecydowanie bardziej dostępne. Dlatego wiele sobie po tym rynku obiecujemy – ceny takich telewizorów tylko w ciągu kwartału potrafią spaść ok. 20 proc.

Podobnie jak firmy koreańskie produkujecie w zasadzie wszystko. W Azji wasza marka jest doskonale znana, w Europie już znacznie mniej.

Zdajemy sobie z tego sprawę, wszystko wymaga czasu. Jesteśmy największym producentem AGD na świecie, nasz udział w rynku to zależnie od kategorii co najmniej kilkanaście procent. W Europie Zachodniej to średnio 3–5 proc., choć we Francji mamy 8 proc. rynku sprzętu chłodniczego. W Rosji w pralkach także jest to ok. 5 proc. W Europie Wschodniej dopiero się rozkręcamy – cele są bardzo ambitne.

Mieliście budować fabrykę lodówek pod Wrocławiem. Co z nią? Czy rozważane są jakieś inne projekty?

W lipcu 2013 r. podpisaliśmy umowę na joint venture z FagorMastercook na budowę fabryki lodówek. We wrześniu ta spółka jednak zbankrutowała, dlatego wycofaliśmy się z  projektu. Obecnie bardzo intensywnie szukamy możliwości budowy własnej fabryki w Europie – sprzęt AGD jest zbyt duży, by transportować go z Azji, choć w Chinach koszty pracy są wciąż znacznie bardziej konkurencyjne. Nie można też szybko reagować na ożywienie popytu – transport trwa kilka tygodni.

Rozważacie budowę w Polsce?

Oczywiście – waszym ogromnym atutem jest położenie, które dla kosztów logistycznych jest nie do przecenienia.  Więcej szczegółów jednak podać nie mogę. Telewizory produkowała dla nas firma z Czech, ale umowę rozwiązaliśmy. W tym roku prawdopodobnie na targach IFA w Berlinie ogłosimy nowe porozumienie, ale też nie mogę jeszcze na ten temat powiedzieć nic więcej.

Skoro chcecie budować, może wystarczy kupić? Do przejęcia są zakłady FagorMastercook.

Nie jest to dla nas atrakcyjna opcja, taka transakcja byłaby zdecydowanie zbyt skomplikowana. Mówimy o sieci spółek w różnych krajach – marka Mastercook, podobnie jak inne brandy grupy Fagor, należą do spółki z Irlandii. Dochodzi jeszcze zadłużenie – zdecydowanie nie jesteśmy tym zainteresowani.

Może zatem Indesit? Kontrolująca go rodzina Merloni wynajęła w jakimś celu bank Goldman Sachs.

Pewnie tak, ale nie jesteśmy taką opcją zainteresowani. Będziemy budować swój zakład w Europie, a kolejny w Rosji.  Chcemy to rozdzielić, ponieważ z racji ceł lepiej jest na tych rynkach działać oddzielnie.

Mimo obecnej sytuacji chcecie budować w Rosji – nie jest to zbyt ryzykowne?

Trzeba się liczyć z utrudnieniami, prowadzenie interesów w Rosji generalnie nie należy do najprostszych, ale jesteśmy zdecydowani na taką opcję.

RTV i AGD to niejedyne segmenty, w których działacie.

Zdecydowanie jednym z naszych priorytetów są klimatyzatory – zarówno instalacje do biurowców, jak i sprzęt dla pojedynczych gospodarstw. Obecnie w Europie to ok. 15 proc. naszych obrotów, za kilka lat ma się podwoić. Odpowiadamy na potrzeby rynku  – budowane są budynki o prawnie określonym niskim zużyciu energii. Dodatkowo klienci wcześniej inwestują w klimatyzacje, jeszcze przed nadejściem gorących dni.

Dla klientów wciąż liczy się głównie cena?

To bardzo ważny parametr, co widzimy zwłaszcza po rynku smartfonów, na który właśnie weszliśmy. Kiedyś dominował model kupowania telefonu od operatora, który de facto klient spłacał w kolejnych miesiącach dosyć wysokim abonamentem. Dzisiaj się zupełnie wywróciło i ludzie za usługi telekomunikacyjne nie chcą płacić dużo. Szukają też tańszych, ale zaawansowanych technologicznie telefonów. Nasze są 20–30 proc. tańsze od produktów rynkowych liderów.

Tablety też?

W ich przypadku koncentrujemy się na rynku B2B – firmy szukają tabletów, które dają klientom w ramach akcji promocyjnych czy też używają ich w komunikowaniu się z pracownikami. Wtedy nikt nie chce płacić za produkt z najwyższej półki cenowej i wkraczamy my. Ten rynek ma wciąż ogromny potencjał: na gospodarstwo domowe nie wystarczy jeden tablet, jak sprawdzało się to w przypadku komputera. Dzisiaj każdy chce mieć swój.

—rozmawiał Piotr Mazurkiewicz

Jaki był 2013 r. dla Haiera w Europie?

René Aubertin: Wciąż trudny, podobnie jak dla wszystkich producentów. Jaka jest sytuacja na południu Europy, każdy widzi, ale wierzymy, że w 2014 r. nastąpi przełamanie. W Hiszpanii gorzej już chyba być nie może. W Grecji i Portugalii widać już powolne oznaki poprawy.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką