Reklama

Gdzie te niskie ceny?

Dla Polaków ceny żywności są sporym obciążeniem, bo na jedzenie wydajemy jedną czwartą domowego budżetu. Więc nie ma się co dziwić, że większość z nas nie odczuwa niskiej inflacji.

Publikacja: 16.04.2014 10:40

Gdzie te niskie ceny?

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Już któryś miesiąc z kolei mam problem z dopięciem budżetu – poskarżyła się ostatnio znajoma. – Czy to wszystko tak podrożało? – zapytała. Proszę sobie wyobrazić jej zdziwienie, kiedy się dowiedziała, że ceny rosną najwolniej od dekady.

Inflacja, czyli roczny wzrost cen, już szósty miesiąc z kolei nie przekracza 1 proc. Taki obraz rzeczywistości rysuje nam statystyka. Ale, jak to zazwyczaj bywa, diabeł tkwi w szczegółach.

Polak jedną czwartą swoich dochodów przeznacza na zakupy żywności. A ceny w tej kategorii towarów, choć rosną coraz wolniej, to jednak wciąż dwa razy szybciej niż inflacja. Na początku 2013 r. ceny ogółem były o 1,7 proc. wyższe niż przed rokiem, ale ceny żywności rosły o 3,5 proc. W marcu tego roku inflacja wyniosła tylko 0,7 proc., ale żywność podrożała o 1,4 proc.

Szybciej niż inflacja rosną też opłaty za użytkowanie mieszkania, czyli m.in. rachunki za energię, nie mówiąc już o cenach usług związanych z rekreacją i kulturą, gdzie wzrosty są bliskie 3 proc.

Ekonomiści przy każdej możliwej okazji podkreślają zbawienny wpływ niskiej inflacji na nasze portfele. Ale już w zakulisowych rozmowach przyznają, że choć realne wynagrodzenia (czyli po uwzględnieniu inflacji) rosną teraz szybciej, na nasze nastroje oraz chęć do zakupów i tak najbardziej wpływa to, co dostajemy co miesiąc przelewem na konto. A wzrost płac wciąż jest daleki od tego, jaki miał miejsce przed kryzysem.

Reklama
Reklama

Można żartować, że narzekanie, a już zwłaszcza na drożyznę, Polacy mają we krwi. Ale kiedy nie stać nas na wyjście do kina czy restauracji, bo dużo wydajemy na jedzenie, to znaczy, że niski jest poziom zamożności społeczeństwa. Dla domowych budżetów ceny żywności są dużym obciążeniem, więc jak niska inflacja by nie była, nie ma się co dziwić, że większość z nas tego nie odczuwa.

Już któryś miesiąc z kolei mam problem z dopięciem budżetu – poskarżyła się ostatnio znajoma. – Czy to wszystko tak podrożało? – zapytała. Proszę sobie wyobrazić jej zdziwienie, kiedy się dowiedziała, że ceny rosną najwolniej od dekady.

Inflacja, czyli roczny wzrost cen, już szósty miesiąc z kolei nie przekracza 1 proc. Taki obraz rzeczywistości rysuje nam statystyka. Ale, jak to zazwyczaj bywa, diabeł tkwi w szczegółach.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Nowy potencjał emisji obligacji
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Katastrofa na razie odwołana
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Kraj ludzi dawniej szczęśliwych
Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławomir Mikrut: Jak AI może przyspieszyć inwestycje w infrastrukturę
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Fandrejewska: Istnienie „a” nadaje sens alfabetowi
Reklama
Reklama