Dzięki Polsce wzrosła konkurencyjność w Unii Europejskiej

Dzięki programowi prywatyzacji znajdujemy się na obecnym poziomie rozwoju, podczas gdy inne kraje regionu są w tyle - mówi Duleep Aluwihare, partner w EY Polska

Publikacja: 06.05.2014 08:04

Dzięki Polsce wzrosła konkurencyjność w Unii Europejskiej

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Rz: Kiedy i dlaczego przyjechał Pan do Polski?

DULEEP ALUWIHARE: Przyjechałem do Polski z Londynu latem 1989 r., a więc już po Okrągłym Stole. Miałem zająć się projektem restrukturyzacji Stoczni Gdańskiej na prośbę Barbary Piaseckiej-Johnson.

I jak wtedy, oczami obcokrajowca wyglądała Polska? Coś pana szczególnie zaskoczyło?

Wszystko było zaskakujące. Ludzie wyglądali jak ci, których zostawiłem za sobą na Heathrow, ale półki sklepowe były puste, a pod względem gospodarczym niewiele się działo. Dla mnie było to wręcz surrealistyczne, bo wciąż będąc w Europie znalazłem się w kraju, który gospodarczo znajdował się na kolanach. Nasuwało się pytanie – jak do tego doprowadzono? To było moje pierwsze doświadczenie z krajem zza Żelaznej Kurtyny.

Co uważa Pan za swój osobisty wkład lub wkład Pana biznesu w zmiany gospodarcze w Polsce?

To był raczej wkład instrumentalny w budowę infrastruktury biznesowej, rozwój rynku, praktyk biznesowych, etyki w biznesie, rozwoju instytucji – począwszy od giełdy papierów wartościowych po stworzenie Komisji Nadzoru Finansowego.

Dzisiaj nasze banki są w znacznie lepszej kondycji niż w wielu innych, bardziej rozwiniętych krajach europejskich. Głównie dzięki lepszemu nadzorowi nad rynkiem oraz całemu wprowadzonym regulacjom. Nawet jeśli prof. Leszek Balcerowicz czy Wojciech Kwaśniak nie są wszystkich ulubieńcami, to dzięki nim zbudowano fantastyczną infrastrukturę biznesową, nie tylko w porównaniu z sąsiadami. Oczywiście wciąż dużo narzekamy, ale to generalnie cecha Polaków, że nie są cierpliwi i nie zawsze zadowoleni, ale te narzekania nie są pozbawione podstaw – to cecha dojrzałości. Nie niszczymy budynków czy prywatnej własności w ramach przejawów tej frustracji.

To, że Polska przez 50 lat nie była w pełni częścią europejskiej wspólnoty, sprawiło, że wiele innych krajów jej nie doceniło.

Co pan uważa, za największe osiągnięcia polskiej gospodarki w czasie tych 25 lat?

Za największe osiągnięcie uważam osiągnięcie dojrzałości rynkowej oraz kwalifikacje ludzi, którzy odpowiadają za zarządzanie środowiskiem biznesowym w Polsce. Rozwój regulacji oraz kwalifikacje ludzi, którzy za nie odpowiadają, włączając w to powstanie rynku kapitałowego.

Z kolei proces prywatyzacji nie przebiegał bezproblemowo, ale tak zwykle dzieje się gdy zmiany są szybkie i oznaczają przekształcanie własności publicznej we własność prywatną. Wiele rzeczy można było zrobić lepiej. Ale właśnie dzięki temu programowi prywatyzacji znajdujemy się na obecnym poziomie rozwoju, podczas gdy inne kraje regionu są w tyle. Nie tylko sprywatyzowaliśmy, ale udało się uniknąć stworzenia rynku oligarchów i dać możliwości rozwoju w naszym kraju największym światowym koncernom, które przyszły tu ze swoimi kapitałami.

Jedną z takich najważniejszych i jednocześnie najbardziej politycznie skomplikowanych prywatyzacji, w których braliśmy udział, była prywatyzacja Fabryki Samochodów Małolitrażowych (FSM). FSM traciło 40 mln dol. miesięcznie. Firma podpisała umowę licencyjną w dolarach, a w sytuacji nagłego skoku inflacji, produkowała samochody ze stratą. FSM wymagała dużych inwestycji. Był tylko jeden zainteresowany nabywca, z którym trudno było negocjować, bo był świadom, że jest jedynym chętnym. Ale rządowi udało się uzyskać bardzo dobrą cenę za spółkę. Architektem umowy był świętej pamięci Zbigniew Piotrowski, a po stronie rządowej ministrowie Andrzej Olechowski oraz Jerzy Osiatyński. Teraz mamy w Tychach jedną z najlepszą lokalizacji motoryzacyjnych w Europie, a wokół rozwiniętą branżę podzespołów samochodowych. Gdyby nie ta prywatyzacja nie byłoby takiego rozwoju tej branży w Polsce.  Teraz polscy inżynierowie są na najwyższych szczeblach zarządzania w globalnych spółkach motoryzacyjnych, które zainwestowały w Polsce. Wciąż jesteśmy dla nich atrakcyjnym rynkiem.

Jesteśmy wciąż w doskonałej sytuacji kraju atrakcyjnego dla inwestorów. Ale tak się wcale nie musiało stać. Weźmy przykład Rumunię czy Ukrainę – kwalifikacje pracowników, jakość zarządzania jest u nas dużo wyższa. Oczywiście słychać narzekania, że rząd, który jest u władz drugą kadencję powinien wprowadzać seryjnie reformy, ale gdy się spojrzy na PKB, stan gospodarki czy jej przyszłość, nawet gdy Europa nie będzie się mocno rozwijała, perspektywy wzrostu gospodarczego w Polsce są lepsze niż wielu dużo bardziej rozwiniętych krajów. Nie możemy ignorować znaczenia jakie odgrywa polityka, ale takie kraje jak Niemcy postrzegają Polskę jako jeden z najważniejszych plusów całego procesu rozszerzania Unii Europejskiej. Mamy swój wkład w podniesienie konkurencyjności UE.

To co rozpoczęło się wraz z planem Balcerowicza jest najważniejszym osiągnięciem tego okresu. To była jedna z najlepszych grup ludzi, które rozpoczęły budowę nowoczesnej gospodarki niemal z gruzów, które odziedziczyła po poprzednikach. Myślę, że trudno byłoby w jakimkolwiek kraju znaleźć lepszy zespół w tym samym miejscu i czasie z tymi wszystkimi ich pomysłami i jednocześnie z władzą, która chciała ich wysłuchać. To oni nadali ton zmianom.

Oczywiście przez 25 lat traci się trochę na wadze, ale myślę, że większość polityków, którzy byli świadkami tego procesu, zdaje sobie sprawę z wagi tej spuścizny i wkładu tych ludzi.

A co Pan uważa za największe rozczarowania gospodarcze tych 25 lat?

Na pewno są rzeczy, które zaniedbaliśmy. Jedną z nich jest inwestycja w kapitał ludzki. Nie udało nam się wyedukować Polaków, by wykorzystywali swoją przedsiębiorczość i inicjatywę. Sprawić, by otrzymali najlepsze możliwe wykształcenie i umiejętności. Nie zainwestowaliśmy w to wystarczająco dużo. Dla mnie jest to pewne rozczarowanie. Szczególnie biorąc pod uwagę liczbę ludzi, którzy zdobyli w tym okresie wyższe wykształcenie. Liczby robią wrażenie, jakość jest jednak rozczarowująca. Chodzi o całą generację. Nie stają oni do konkurencji z ich kolegami np. ze Stanów czy Holandii. Musimy coś z tym w przyszłości zrobić. Powinniśmy zweryfikować całą filozofię studiów wyższych w Polsce oraz jakość zarządzania nimi. Pieniądze jako narzędzie wpływu nie są wystarczające. Ludzie muszą być bardziej przedsiębiorczy. Ale to się stanie, bo biznes tego potrzebuje.

Większość naszych klientów szuka utalentowanych ludzi. I ma z tym problem.

Oczywiście wykształcenie to nie tylko umiejętności biznesowe. Ale lepsze wykształcenie wciąż oznacza większą szansę na życiowy i finansowy sukces.

Kolejną zmarnowaną szansą jest rozwój sektora obronnego. Jego rozwój jest istotnym wkładem w członkostwo w Unii Europejskiej. To jest kluczowa kompetencja Polski. 20 lat temu trzeba było zmodernizować polską armię. Nie udało się to wystarczająco i teraz, gdy zobowiązaniem Polski jest przeznaczanie określonej części PKB w rozwój branży obronnej, będzie to bardzo trudne.

Co dziś jest najważniejsze do zrobienia poza inwestycjami w kapitał ludzki?

Częściowo mamy szczęście, że udaje nam się utrzymywać konkurencyjność i wzrost gospodarczy. Zwykle, jeśli rozwijasz się szybciej niż inni, koszty pracy w twoim kraju rosną, co sprawia że z czasem twoja konkurencyjność się zmniejsza. Polsce udało się utrzymać ten wzrost. Owoce zmian nie zostały jeszcze całkowicie przejedzone, więc ten efekt wyższej konkurencyjności jeszcze trochę będzie trwał. Ale bycie tanim nie wystarczy, jeśli celem jest wyrównanie poziomu życia w porównaniu z innymi krajami rozwiniętymi. Tego się nie da osiągnąć przez bycie tanim. Niezbędna jest wyższa jakość i oparcie na niej konkurencyjności. Konkurencyjność to nie tylko niskie koszty pracy, ale otoczenie regulacyjne, podatki (choć te są obecnie konkurencyjne). Do tego dochodzi dość niski konstytucyjny limit zadłużenia, co jest dobre, bo dyscyplina fiskalna jest bardzo ważna. Ale to rodzi ciśnienie – w końcu pieniądze z Unii Europejskiej najprawdopodobniej za 7 lat przestaną płynąć i inwestycyjnie sami.

Musimy w dalszym ciągu upraszczać prowadzenie biznesu, by było bardzie przejrzyste podobnie jak reguły podatkowe. Wszystko powinno być prostsze. Do tego dochodzi rozwój e-administracji, choćby tak jak to zrobili Estończycy. Im szybciej to wszystko zrobimy, tym bardziej będziemy konkurencyjni i tym szybciej będzie nas stać na wyższe pensje.

Kolejnym ważnym krokiem będzie wejście Polski do strefy euro. Strefie euro bardzo na tym zależy, a nam powinno na tym zależeć, bo członkami tego grona są rozwinięte gospodarki. Wejście do strefy będzie potwierdzeniem siły naszej gospodarki. Ale powinniśmy negocjować inteligentnie. Jeśli będą to jednak robili tacy ludzie jak Marek Belka, jestem pewien że tak będzie. To jeden z najbardziej doświadczonych bankierów centralnych na świecie.

- Rozmawiał Hubert Salik

Duleep Aluwihare

był w latach 1990-2002 partnerem zarządzającym polskiego oddziału firmy konsultingowej Arthur Andersen. Po połączeniu Andersena na polskim rynku z Ernst & Young (obecnie EY Polska), do grudnia 2013 r. był partnerem zarządzającym tej ostatniej firmy. Obecnie pełni funkcję partnera EY Polska. Przez 24 lata pracy w Polsce doradzał przy wielu prywatyzacjach oraz przy restrukturyzacjach sektora bankowego, ubezpieczeń społecznych i górnictwa. Jest absolwentem London School of Economics

Rz: Kiedy i dlaczego przyjechał Pan do Polski?

DULEEP ALUWIHARE: Przyjechałem do Polski z Londynu latem 1989 r., a więc już po Okrągłym Stole. Miałem zająć się projektem restrukturyzacji Stoczni Gdańskiej na prośbę Barbary Piaseckiej-Johnson.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację