Wysłanie e-przelewu zazwyczaj nie kosztuje nic, jest też szybkie i można to zrobić, kiedy się chce – z dotarciem pieniędzy na miejsce bywa różnie, ale to temat na inny tekst. Jednak korzystający ?z internetu to wciąż jedynie nieco ponad 60 proc. populacji kraju, a rachunki muszą, czy też powinni, płacić wszyscy.

O sieciach biur usług płatniczych słyszy się zazwyczaj wtedy, gdy któraś z nich spektakularnie bankrutuje. Ostatnie kilka lat było spokojne, ale nazwy w rodzaju Multikasa czy Grosik raczej się pamięta. Firmy przyjmowały przelewy od klientów, ale pieniędzy już dalej nie wysyłały. Gdy padły, szans na ich odzyskanie nie było. Dzisiaj KNF prowadzi rejestr takich instytucji i właśnie podała, że co piąta nie przekazała informacji o swoich operacjach w 2013 r.

Oczywiście najłatwiej powiedzieć: nie korzystać z takich firm, tylko wybierać banki czy pocztę. Jednak nawet jeśli ktoś ma w banku konto i chce z jego placówki wysłać przelew, musi się liczyć ze sporą prowizją – jeśli konta nie ma (a miliony Polaków w ten sposób funkcjonują), to już wydatek. Nie mówimy przecież o osobach dobrze zarabiających, tylko raczej tych, dla których dodatkowe kilka złotych może być problemem, a statystyczne gospodarstwo domowe płaci miesięcznie coraz więcej rachunków.

Czy receptą będzie ujęcie wszystkiego rejestrami i wykazami? Już Amber Gold pokazał, że informacja z rejestru KNF do większości osób nie dotrze, a nawet jeśli, to mogą jej nie zrozumieć. Jednocześnie państwo nie jest w stanie zabezpieczyć nas przed wszystkim, choć może niektórzy by tego chcieli.