Reklama

Czy grozi nam deflacja

GUS opublikował właśnie najświeższe dane o inflacji – i wszystkich zaskoczył. Niecałe dwa lata temu NBP walczył z inflacją przekraczającą 4 proc., w zeszłym roku było to już tylko ok. 1 proc. Ale wynik 0,3 proc. wzrostu cen w skali roku, który odnotowano w kwietniu, wygląda rzeczywiście zdumiewająco. Niżej jest już tylko zero, a poniżej zera – spadek cen, czyli deflacja.

Publikacja: 16.05.2014 08:47

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

Wszyscy wiemy, jak szkodliwym zjawiskiem jest inflacja. Rosnące ceny pożerają realną wartość naszych płac i dochodów, rujnują emerytów, konfiskują znaczącą część zgromadzonych oszczędności. Przez długie lata wiedzieliśmy, że wybuch inflacji to groźba, z którą stale musimy się w Polsce liczyć. Bo chociaż dziś złoty jest mocny, jutro lub pojutrze może się przecież osłabić.

A teraz raptem mamy coś odwrotnego – groźbę spadku cen. I pytanie: cieszyć się z tego czy tym martwić?

Gdyby Polsce rzeczywiście groziła deflacja, byłyby powody do zmartwienia. Alan Greenspan, były szef Fedu, stwierdził kiedyś, że jedyną rzeczą, której się bardziej boi niż inflacji, jest deflacja.

Deflacja to permanentny, trudny?do opanowania spadek poziomu cen. Nie oznacza ona jednak spadku ?cen pożądanego i oczekiwanego, wynikającego na przykład z obniżki kosztów produkcji. Deflacja w zasadzie wynika z faktu, że w gospodarce jest ?zbyt mało pieniądza. Jeśli pieniędzy na rynku jest za mało, to popyt jest zbyt niski i producenci mają kłopot ze sprzedażą.

Rosnące zapasy towarów zmuszają ich do obniżania cen oraz do ograniczania skali bieżącej produkcji. Jeśli jednak sprzedają towary po obniżonych cenach, ponoszą stratę, którą usiłują sobie zrekompensować, redukując koszty. Na krótką metę można to zrobić na dwa sposoby: albo obniżając płace pracowników, albo zmniejszając zatrudnienie. Tak czy owak, oznacza to dalsze ograniczenie popytu oraz dalszą presję na spadek cen i produkcji. Innymi słowy, deflacja to po prostu objaw pogłębiającej się recesji.

Reklama
Reklama

Na szczęście to, z czym mamy obecnie do czynienia w Polsce, nie wydaje się prowadzić do deflacji. I to nawet wówczas, gdyby rzeczywiście ceny miały w skali roku spaść. Aby to stwierdzić, przede wszystkim trzeba popatrzeć na czynniki, które zdecydowały o kwietniowym obniżeniu się inflacji. W skali roku mocno spadły ceny paliw, co wiąże się z sytuacją na światowych rynkach surowcowych. Z takiego spadku cen możemy się tylko cieszyć, choć jego efektem ubocznym są też strajki polskich górników i niższe zyski naszego miedziowo-srebrnego giganta KGHM. Nie rosną też ceny surowców rolnych (co oczywiście martwi rolników, ale ich dochody w znacznej mierze uzupełniają dopłaty z Unii), stabilne są ceny innych towarów. Nie wygląda to specjalnie niepokojąco.

Ważniejsze jest jednak coś innego. Deflacja to przede wszystkim objaw niedostatku pieniądza i niedostatku popytu w gospodarce. Ale z tym zjawiskiem raczej nie mamy do czynienia – podaż pieniądza solidnie wzrasta, płace też, gospodarka się stopniowo rozkręca. Więc powodów do lęku przed deflacją raczej nie ma.

Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce

Wszyscy wiemy, jak szkodliwym zjawiskiem jest inflacja. Rosnące ceny pożerają realną wartość naszych płac i dochodów, rujnują emerytów, konfiskują znaczącą część zgromadzonych oszczędności. Przez długie lata wiedzieliśmy, że wybuch inflacji to groźba, z którą stale musimy się w Polsce liczyć. Bo chociaż dziś złoty jest mocny, jutro lub pojutrze może się przecież osłabić.

A teraz raptem mamy coś odwrotnego – groźbę spadku cen. I pytanie: cieszyć się z tego czy tym martwić?

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Diabelski dylemat: większe zadłużenie, czy wyższe podatki. Populizm w Polsce ma się dobrze
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama