Reklama
Rozwiń

Konstruktywna krytyka

Dawno, dawno temu, krytyka musiała być konstruktywna. Nie wolno było ot tak krytykować, bo to byłoby krytykanctwo. Należało zaproponować alternatywne rozwiązanie.

Publikacja: 27.09.2014 15:20

Konstruktywna krytyka

Foto: Fotorzepa, Piotr Aleksandrowicz PA Piotr Aleksandrowicz

Mam wrażenie, że wracamy do tej epoki. Jedna z organizacji przedsiębiorców, Lewiatan, krytycznie oceniła pomysł posłów, żeby dyrektorzy szkół wraz z rodzicami ustalali co wolno, a czego nie wolno sprzedawać w szkolnym sklepiku, jakie napoje, słodycze, jakich producentów. Po czym szybko i konstruktywnie uzupełniła, że wykaz produktów, które mogą być sprzedawane w sklepikach szkolnych, powinno przygotować Ministerstwo Zdrowia (wykazu towarów w sklepiku po drugiej stronie ulicy nie przewiduje się).

Z kolei ministerstwo finansów chce wprowadzić dzienne limity sprzedaży smartfonów, po przekroczeniu których sprzedaż zostałaby objęta mechanizmem odwrotnego obciążenia VAT. „Postulujemy rezygnację z określania dziennego limitu wartości sprzedaży na rzecz np. limitu obejmującego wartość pojedynczej transakcji sprzedaży (pojedynczej faktury)" – proponuje organizacja. Z kolei minimalne wynagrodzenie dla cudzoziemców - specjalistów nie powinno wynosić, jak chce rząd, 5475 zł, tylko „wysokość minimalnego wynagrodzenia powinna być ustalana na poziomie regionalnym, nie niższym niż wynagrodzenie oferowane na danym stanowisku pracy w konkretnym regionie, w zależności od sytuacji na lokalnym rynku pracy".

Słowem jest krytyka i jest konstruktywne rozwiązanie.

Problem w tym, że organizacja przedsiębiorców przyjęła logikę urzędników i posłów w kółko tworzących przepisy i regulacje. W żadnym z tych trzech przypadków nie powiedziała, że to co proponują, jest w ogóle bez sensu. Że nie ma powodu, by państwo ustalało, ile ma wynosić wynagrodzenie minimalne cudzoziemca o wysokich kwalifikacjach, bo samo sformułowanie wygląda śmiesznie. Ani jakie cukierki wolno sprzedawać w sklepiku szkolnym oraz ile smartfonów można sprzedać dziennie, by nie wpaść w specjalną procedurę podatkową. Zamiast wysłać do kosza - próbuje doskonalić.

W jednym przypadku przepis służy pokryciu nieudolności policji i prokuratury w ściganiu przekrętów z VAT-em, w dwóch pozostałych to po prostu urzędniczo-poselska hiperaktywność, w trosce nie o cudzoziemców albo uczniów, lecz by uzasadnić sens własnego istnienia. Konstruktywna krytyka Lewiatana pokazuje, jak głęboko zakodowane jest przekonanie, że państwo może się mieszać do każdej sfery życia, gospodarki czy przedsiębiorczości.

Ba, nawet powinno. Oto Krzysztof Domarecki, przedsiębiorca, który odniósł spore sukcesy prowadząc swoje firmy w kraju i rozwijając na świecie, oczekuje od państwa pomocy, tak jak pomagają Niemcy czy Francuzi. Popełniono bowiem błąd otwierając tak liberalnie polski rynek dla zagranicy. A konkretnie? W wywiadzie dla Obserwatora Finansowego mówi, że przetargi powinny być tak ustawiane jak w Niemczech: „ proszę spojrzeć na wspomniane Niemcy – tam nie ma barier prawnych, przecież może pan w tym przetargu startować, może pan sprzedawać, tylko i tak nikt od pana nic nie kupi". To mówi Domarecki, którego firma ma spółki w niemal 20 krajach, kilka fabryk rozsianych po świecie i sprzedaje swoje produkty do ponad 70, więc korzysta z globalizacji i wolnego rynku na potęgę. Jestem pewien, że w Niemczech również.

Mam wrażenie, że wracamy do tej epoki. Jedna z organizacji przedsiębiorców, Lewiatan, krytycznie oceniła pomysł posłów, żeby dyrektorzy szkół wraz z rodzicami ustalali co wolno, a czego nie wolno sprzedawać w szkolnym sklepiku, jakie napoje, słodycze, jakich producentów. Po czym szybko i konstruktywnie uzupełniła, że wykaz produktów, które mogą być sprzedawane w sklepikach szkolnych, powinno przygotować Ministerstwo Zdrowia (wykazu towarów w sklepiku po drugiej stronie ulicy nie przewiduje się).

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Czas ucieka. UE musi znaleźć sposób na rosyjskie aktywa
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Ustawa schronowa, czyli tworzenie prawa do poprawy
Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: USA zostawiają w biedzie swoich obywateli. To co mają dla UE?
Opinie Ekonomiczne
Bartłomiej Sawicki: Rachunki za prąd „all inclusive” albo elastyczne taryfy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Pałac Prezydencki domem biesiadnym? Pomysł na biznes pod słynnym żyrandolem