Logistyka powietrza

Pamiętam dobrze czasy, gdy na całym świecie zawrotną karierę robiło słowo: miniaturyzacja.

Publikacja: 13.10.2014 10:08

Przebojem były – zmniejszające się niemal z dnia na dzień – radia, magnetofony, telewizory. I generalnie: akcje wszystkiego, co małe, pięły się, podczas gdy duże zaczęto uważać za swego rodzaju anachronizm.

Przeskok od lamp elektronowych do tranzystorów i układów scalonych sprawił, że radio przestało pełnić rolę domowego mebla. Kasety magnetofonowe wyparły szpule z taśmą, kasety wideo zostały dosłownie zmiecione z rynku przez płyty, a funkcje wszystkich tych razem wziętych urządzeń, zajmujących niegdyś mnóstwo miejsca i ważących dziesiątki kilogramów, pełni dziś (w stopniu wystarczającym dla większości użytkowników) zwykły telefon komórkowy. Ale nikt już nie nazywa tego miniaturyzacją, bo proces stał się tak oczywisty, że zwyczajnie nie zwracamy na niego uwagi.

Wbrew uporczywie powtarzanym plotkom, rozmiar ma znaczenie; waga również. Przynajmniej w logistyce. W objętości, jaką zajmował szpulowy magnetofon, można zmieścić kilka magnetofonów kasetowych i całe setki współczesnych, służących temu samemu celowi urządzeń, które przy okazji mogą być wyposażone w zintegrowany odbiornik radiowy i cuda, o jakich kilkadziesiąt lat temu nikt nawet nie marzył. Każdy z obecnie produkowanych telewizorów jest nieporównywalnie lżejszy niż niegdysiejsze potwory z ogromnymi kineskopami, a w pudle po komputerze stacjonarnym można wysłać w świat kilka laptopów albo kilkadziesiąt tabletów. Jakkolwiek by patrzeć, jeśli chodzi o koszty logistyki, mamy do czynienia z optymalizacją; nawet biorąc pod uwagę systematyczny spadek cen, wychodzi na plus – nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Optymalizacja to oczywiście w pewnym stopniu także skutek uboczny zmniejszania się rozmiarów i wagi produktów. Jednak całkiem sporo można osiągnąć – na przykład – modyfikując koncepcję opakowania. Jeszcze nie tak dawno telefony komórkowe i związane z nimi akcesoria wkładano do pudełek, które pięknie prezentowały całą zawartość, rozmieszczoną na plastikowej wytłoczce; dziś opakowania smartfonów zbliżają się do rozmiarów kostki mydła. Bo przecież nie o opakowanie tutaj chodzi – paczka powinna zajmować niewiele więcej miejsca niż produkt, by nie płacić za transport pustej przestrzeni.

Myśl o gigantycznej pustej przestrzeni w przesyłkach przyszła mi do głowy kilka dni temu, kiedy otworzyłem niewielką paczkę z Niemiec. Zawierała dziewięćdziesiąt procent powietrza, trochę zmiętego papieru i kilka zamówionych przeze mnie drobiazgów. Kurier kosztował 20 euro. Ile zapłaciłem za transport produktu, a ile za dostawę powietrza?

Powietrze z Niemiec było mi, co prawda, zupełnie zbędne, jednak natchnęło mnie do rozważań, dotyczących możliwości dalszej optymalizacji kosztów logistycznych. Nie tylko przesyłki, ale nawet same produkty zawierają mnóstwo pustej przestrzeni, za którą, rzecz jasna, nikt nie musi płacić, ale już za jej transport – i owszem. W gruncie rzeczy każde urządzenie składa się w dużym stopniu z niczego (nie tylko na poziomie atomowym) i przynajmniej w niektórych można byłoby to i owo bez problemu zmieścić. Weźmy na przykład taką lodówkę czy pralkę – ile można w czymś takim transportować książek, aparatów fotograficznych, tabletów? Koordynacja – od pakowania po dostawę pod kilka różnych adresów – nie stanowi przecież problemu.

Osobną sprawą są zabezpieczenia chroniące produkt, takie jak na przykład torebki z powietrzem (w tym wypadku transport powietrza przestaje być metaforą). Każda z nich mogłaby zawierać drobne przedmioty, których transport (w formie osobnej przesyłki) jest kompletnie nieopłacalny, a które w torebkach byłyby świetnie chronione przed uszkodzeniami.

Jak znam życie, istnieje jeszcze jakiś tysiąc innych pomysłów, które nie przyszły mi do głowy, a ten, który przedstawiłem, nie musi być najlepszy. Wcale się jednak nie zdziwię, jeśli któregoś dnia do moich drzwi zastuka kurier z lodówką, której nie zamawiałem i wydobędzie z niej kilka przeznaczonych dla mnie książek.

A lodówkę wstawi zaraz potem do sąsiada.

- Norbert Biedrzycki prezes ABC Data

Przebojem były – zmniejszające się niemal z dnia na dzień – radia, magnetofony, telewizory. I generalnie: akcje wszystkiego, co małe, pięły się, podczas gdy duże zaczęto uważać za swego rodzaju anachronizm.

Przeskok od lamp elektronowych do tranzystorów i układów scalonych sprawił, że radio przestało pełnić rolę domowego mebla. Kasety magnetofonowe wyparły szpule z taśmą, kasety wideo zostały dosłownie zmiecione z rynku przez płyty, a funkcje wszystkich tych razem wziętych urządzeń, zajmujących niegdyś mnóstwo miejsca i ważących dziesiątki kilogramów, pełni dziś (w stopniu wystarczającym dla większości użytkowników) zwykły telefon komórkowy. Ale nikt już nie nazywa tego miniaturyzacją, bo proces stał się tak oczywisty, że zwyczajnie nie zwracamy na niego uwagi.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne