Przebojem były – zmniejszające się niemal z dnia na dzień – radia, magnetofony, telewizory. I generalnie: akcje wszystkiego, co małe, pięły się, podczas gdy duże zaczęto uważać za swego rodzaju anachronizm.
Przeskok od lamp elektronowych do tranzystorów i układów scalonych sprawił, że radio przestało pełnić rolę domowego mebla. Kasety magnetofonowe wyparły szpule z taśmą, kasety wideo zostały dosłownie zmiecione z rynku przez płyty, a funkcje wszystkich tych razem wziętych urządzeń, zajmujących niegdyś mnóstwo miejsca i ważących dziesiątki kilogramów, pełni dziś (w stopniu wystarczającym dla większości użytkowników) zwykły telefon komórkowy. Ale nikt już nie nazywa tego miniaturyzacją, bo proces stał się tak oczywisty, że zwyczajnie nie zwracamy na niego uwagi.
Wbrew uporczywie powtarzanym plotkom, rozmiar ma znaczenie; waga również. Przynajmniej w logistyce. W objętości, jaką zajmował szpulowy magnetofon, można zmieścić kilka magnetofonów kasetowych i całe setki współczesnych, służących temu samemu celowi urządzeń, które przy okazji mogą być wyposażone w zintegrowany odbiornik radiowy i cuda, o jakich kilkadziesiąt lat temu nikt nawet nie marzył. Każdy z obecnie produkowanych telewizorów jest nieporównywalnie lżejszy niż niegdysiejsze potwory z ogromnymi kineskopami, a w pudle po komputerze stacjonarnym można wysłać w świat kilka laptopów albo kilkadziesiąt tabletów. Jakkolwiek by patrzeć, jeśli chodzi o koszty logistyki, mamy do czynienia z optymalizacją; nawet biorąc pod uwagę systematyczny spadek cen, wychodzi na plus – nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Optymalizacja to oczywiście w pewnym stopniu także skutek uboczny zmniejszania się rozmiarów i wagi produktów. Jednak całkiem sporo można osiągnąć – na przykład – modyfikując koncepcję opakowania. Jeszcze nie tak dawno telefony komórkowe i związane z nimi akcesoria wkładano do pudełek, które pięknie prezentowały całą zawartość, rozmieszczoną na plastikowej wytłoczce; dziś opakowania smartfonów zbliżają się do rozmiarów kostki mydła. Bo przecież nie o opakowanie tutaj chodzi – paczka powinna zajmować niewiele więcej miejsca niż produkt, by nie płacić za transport pustej przestrzeni.
Myśl o gigantycznej pustej przestrzeni w przesyłkach przyszła mi do głowy kilka dni temu, kiedy otworzyłem niewielką paczkę z Niemiec. Zawierała dziewięćdziesiąt procent powietrza, trochę zmiętego papieru i kilka zamówionych przeze mnie drobiazgów. Kurier kosztował 20 euro. Ile zapłaciłem za transport produktu, a ile za dostawę powietrza?