Bardzo chcę, by PGNiG wynegocjował od Gazpromu lepsze warunki dostaw rosyjskiego gazu, dzięki czemu wszyscy zapłacimy mniej za błękitne paliwo. Nie widzę jednak na to szans, dopóki status polskiego operatora będzie się zdecydowanie różnił od statusu firm z Niemiec, Włoch, Austrii czy Holandii. Jaka to różnica? Polska firma jest jedynie klientem stojącym przy ladzie sklepu, w którym sprzedaje Gazprom. Z Rosjanami nie łączy ją nic poza umową kupna-sprzedaży. Natomiast E.ON, OMV, Eni, Gasunie i inni to wieloletni partnerzy inwestycyjni Gazpromu.
To te firmy razem zbudowały Gazociąg Północny i razem chcą ciągnąć Gazociąg Południowy, pomimo, że inwestycja nie jest zgodna z unijnym prawem. To ich ukrytemu lobbowaniu możemy zawdzięczać, że upadła idea gazociągu europejskiego Nabucco, który omijałby Rosję. To z niemieckim E.ON Gazprom przez wiele lat trzymał w szachu bałtyckie republiki dzieląc i rządzą w krajowych spółkach - operatorach.
Stąd liczne ulgi, zwroty nadpłat, renegocjacje umów i ustępstwa Rosjan. Szczególnie dziś, gdy sankcje ograniczają rosyjskim gigantom dostęp do zachodnich pieniędzy, takie relacje są bezcenne. Nawet Ukraina ma w rękawie atut w postaci największej magistrali przesyłu gazu w Europie. W końcu dostanie też ulgi i zacznie kupować więcej rosyjskiego paliwa, bo szkoda by było stracić taki wielki rynek i system przesyłu.
A co ma do zaoferowania PGNiG? Niewiele. Polska jest po Niemczech, Włoszech i Wielkiej Brytanii czwartym największym klientem Gazpromu wśród państw Unii z zakupami rosnącymi (12,9 mld m3 w ubiegłym roku) i to jest nasz jedyny w zasadzie as w rozgrywce, do której zasiał PGNiG z Gazpromem. Rosjanie będą więc nas zwodzić w negocjacjach do czasu, aż zbliżać się będzie koniec obecnego kontraktu czyli 2022 rok. Może uda się dostać w międzyczasie jakaś zniżkę, bo eksport rosyjskiego gazu spada, jednak po uruchomieniu dostaw do Chin (2018 r) na żadne ustępstwa nie mamy co liczyć.
Jeszcze bardziej niekorzystna jest umowa na gaz skroplony z Kataru, która obowiązuje do 2035 r. Tego gazu jest jednak blisko siedem razy mniej niż kupujemy z Rosji. Dlatego w ciągu siedmiu lat, które zostały do końca rosyjskiego kontraktu, Polska musi wypracować nową strategię gazową, opartą na rynku i różnicująca dostawy tak, by bezpieczeństwo energetyczne i zyski gospodarki zostały wzmocnione.