Bankowcy mogą nie być zadowoleni, bo po długim okresie posuchy na tym rynku czekali na ożywienie. To zabrzmi jak paradoks – wstrzemięźliwość może świadczyć o rozsądnym podejściu polskich rodzin do zadłużania się, zwłaszcza jeśli mówimy o kredytach, które trzeba spłacać przez 20–30 lat. Dziś raty są niskie, bo stopy procentowe znalazły się na najniższym historycznie poziomie, ale wiadomo, że taki stan nie będzie trwał wiecznie. Gdy gospodarka wejdzie na wysokie obroty, stopy pójdą w górę, a odsetki kredytowe zaczną rosnąć. Z punktu widzenia kredytobiorcy ważna jest stabilność dochodów i zatrudnienia, wygląda więc na to, że czekamy z wzięciem kredytu, bo nie czujemy się bezpiecznie. Ale weźmy też pod uwagę, że mieszkania są teraz tanie i raczej nie ma co oczekiwać, że ceny jeszcze spadną. ?Dla bankowców są dwie dobre wiadomości. Po pierwsze: w hipotekach szału nie ma, ale za to w kredytach konsumpcyjnych mamy prawdziwy boom i rekordową sprzedaż.

Po drugie, perspektywy na czwarty kwartał są dla nich lepsze, bo to ostatnie miesiące, kiedy można dostać kredyt mieszkaniowy z 5-procentowym udziałem własnym. Od początku 2015 roku minimalny próg będzie dwukrotnie wyższy – wyniesie 10 proc.

To powinno skusić tych, którzy jeszcze odkładają decyzję.