Szkoda oczywiście, że najwyraźniej nie zamierzali wykonać ostatniego logicznego kroku, czyli przekazać zaoszczędzonych pieniędzy z powrotem do budżetu. Ale nie żądajmy za wiele...
Druga część tej historii jest równie ciekawa – a mianowicie łatwość, z jaką urzędnicy Kancelarii Sejmu uznali za rozsądne zadanie dojazdu do Madrytu i powrotu w trzy dni (według Google Maps jazda w jedną stronę to 25 godzin bez postojów). Ale nie bądźmy zbyt surowi, w końcu już w średniowieczu pielgrzymi udawali się pieszo do Santiago de Compostella, a więc 400 km dalej (według Google Maps 598 godzin pieszo).
Sejm zareagował na całą sprawę zaostrzeniem procedur (dokumentowanie wydatków, limity odległości, kontrola). Cała ta historia budzi oczywiście niesmak z powodów etycznych – ale, pozostawiając ten problem, proponowałbym, by wyciągnąć z niej wnioski na temat sensownych procedur dla całej administracji. Inteligentnych i skłaniających do rozsądku, niekoniecznie sztywnych.
Kiedy nieco ponad 20 lat temu rozpoczynałem pracę w Banku Światowym, mnie – przybysza z kraju świeżo postkomunistycznego, przyzwyczajonego do tego, że każdy najdrobniejszy wydatek trzeba dokumentować rachunkiem, a urząd zakłada, że chcę go oszukać – zdumiało to, że przy wielotygodniowych podróżach międzykontynentalnych nie zażądano ode mnie żadnych rachunków poza hotelowym i za bilet lotniczy. W przypadku innych wydatków wystarczyło, że napisałem, ile wydałem. Jak to możliwe? – spytałem osoby znające się na rzeczy. To bardzo proste, usłyszałem. Kompetentni specjaliści Banku mają zebrane od wszystkich podróżujących informacje, ile przeciętnie wydali w danym kraju. Gdybym zażyczył sobie sumy wyraźnie większej od średniej, zażądaliby wyjaśnień i znalazłbym się pod ścisłą kontrolą. No dobrze, powiedziałem, ale przecież ludzie pewnie powszechnie zawyżają te wydatki. Oczywiście, że tak – usłyszałem w odpowiedzi. Ale, po pierwsze, gdybyśmy żądali faktur, i tak stanęliby na głowie, żeby je zdobyć. A po drugie, oceniliśmy, że koszt kontroli i przechowywania setek tysięcy drobnych rachunków rocznie byłby wyższy niż owe lekkie oszustwa.
Oto przykład inteligentnej procedury. Takim przykładem jest również zwrot ryczałtowy za podróż do wartości normalnego biletu lotniczego, z prawem do wydania tych pieniędzy w dowolny sposób (zaoszczędzenia przy podróży tańszej – albo dopłacenia, jeśli ma się taką wolę). Wtedy można wiele zaoszczędzić na samej kontroli. Bo zdrowego rozsądku i automatycznych, inteligentnych procedur nie zastąpią nawet najbardziej szczegółowe kontrole.