To niezłomny przywódca, bezlitosny krytyk kontynentalnej biurokracji, pogromca przeciwników brexitu, charyzmatyczny ekscentryk i błyskotliwy felietonista – Alexander Boris de Pfeffel Johnson (a w skrócie Boris Johnson lub po prostu Boris). Z gabinetu Theresy May odszedł, uważając, że jest ona zbyt miękka w negocjacjach z Brukselą.
Parę miesięcy temu obiecał, że bez wahania doprowadzi 31 października do brexitu albo z umową gwarantującą cywilizowany rozwód pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską, albo bez żadnej umowy. Więc jego zwolennicy głęboko wierzą w to, że nie da więcej pomiatać swoim dumnym krajem o imperialnych tradycjach i odrzuci wszelkie próby narzucenia mu jakiegokolwiek dyktatu.
Jeśli Bruksela przyjmie brytyjskie warunki i zrezygnuje ze swoich impertynenckich żądań dotyczących finansów czy pozostania kraju w unii celnej, proszę bardzo. A jeśli nie, to żadnej umowy nie będzie. Londyn szybko pozawiera umowy o prawdziwie wolnym handlu z całą resztą świata, a uwolniony z niewoli brukselskiej biurokracji szybko stanie się mekką wolnego rynku i „Singapurem na sterydach".
Na pierwszy rzut oka wygląda, że po tym wszystkim, co mówił przez ostatnie lata, Boris Johnson nie ma dziś wyjścia. Choćby nawet zdawał sobie sprawę z tego, jak wysoką cenę zapłaci Wielka Brytania za brexit bez umowy, nie może sobie pozwolić na żadne ustępstwa bez groźby utraty twarzy. A bez zaakceptowanych już przez rząd Theresy May ustępstw, które tak bardzo wzburzyły zwolenników brexitu, mowy o porozumieniu nie ma.
Czy Boris Johnson zachowa się jednak tak, jak tego oczekują jego zwolennicy? Niemal 30 lat temu prezydentem zmagającego się z głębokim kryzysem i wysoką inflacją Peru został populista, japoński imigrant Alberto Fujimori. W kampanii obiecywał dalsze rozdawanie pieniędzy i sprzeciw wobec polityki zalecanej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Zaraz po zwycięstwie zafundował swojemu narodowi „Fuji-szok", wprowadzając najbardziej drastyczne narzędzia oszczędnościowe i antyinflacyjne, dzięki którym udało mu się zakończyć kryzys (choć oczywiście Peruwiańczycy Fujimoriego znienawidzili).