Tylko co by to dało? Od dawna można odnieść wrażenie, że w pewnych kręgach przeświadczenie o własnej wszechwiedzy jest szczególnie mocne, a siedziba Ministerstwa Finansów przy ul. Świętokrzyskiej na tej liście znalazłaby się szczególnie wysoko.

Mniejsze wpływy budżetu po wzroście akcyzy na używki

Wiedza, że podnoszenie podatków często prowadzi do obniżenia z nich wpływów, dostępna jest w podręcznikach ekonomii nawet na podstawowym poziomie, ale – jak widać – dla wielu wciąż jest obca. Gdy zapowiedziano podwyżkę akcyzy od 1 stycznia 2014 r., końcówka 2013 r. dała wzrost wpływów, czym dzisiaj resort się chwali, jakby nie widząc, że trudno o coś bardziej oczywistego. Gdy konsument wie, kiedy towar zdrożeje, w sposób oczywisty stara się wcześniej zrobić zapasy, aby zaoszczędzić.

Cieszą się sprzedawcy w szarej strefie, która akurat w przypadku objętych podwyżkami akcyzy towarów ma szczególną pozycję. Im bliżej wschodniej granicy, tym więcej papierosów w paczkach z napisami cyrylicą – raczej trudno uwierzyć, iż wszyscy nagle zaczęli podróżować w celach turystycznych na Wschód i przy okazji obkupili się w możliwą do przewiezienia liczbę kartonów.

Jest grupa osób, do których nigdy nie trafią argumenty lekarzy i będą palić. Ponieważ mówimy zazwyczaj o niekoniecznie dużo zarabiających, to gdy państwo polskie będzie im dokręcało śrubę podatkową, poszukają okazji, czyli sięgną po towar z przemytu. To samo dotyczy osób, które ryzykując życie, będą kupowały alkohol z niepewnych źródeł. Państwo, podwyższając akcyzę, uderza najmocniej właśnie w nich, reszta najwyżej kupi mniej alkoholu i tyle.