Osłabienie złotego nie powinno odwieść RPP od cięcia stóp

Pojawiły się liczne głosy, że drogi frank może stać się argumentem przeciwko obniżce stóp procentowych w Polsce. To argument chybiony – pisze Michał Pronobis.

Publikacja: 03.02.2015 05:55

Michał Pronobis

Michał Pronobis

Foto: materiały prasowe

Niedawne gwałtowne umocnienie się franka spowodowane decyzją banku centralnego Szwajcarii (SNB) przyczyniło się do pogorszenia sytuacji licznej grupy polskich gospodarstw domowych zadłużonych w tej walucie. W Polsce doprowadziło do festiwalu pomysłów ratowania frankowych kredytobiorców.  Z odsieczą frankowiczom jak jeden mąż ruszyli politycy, zarówno z rządu, jak i partii opozycyjnych, a także instytucje nadzorujące polski sektor finansowy: Ministerstwo Finansów, NBP, Komisja Nadzoru Finansowego. Determinacja właściwych służb i regulatorów rynku w niesieniu racjonalnej i wyważonej pomocy frankowiczom jest jak najbardziej uzasadniona. Jednocześnie wszechobecne bicie na alarm, czyniące z drogiego franka temat ogólnonarodowej debaty, uważam za szkodliwe i niepotrzebne. Kreuje to bowiem obraz mającej miejsce na naszych oczach apokalipsy. Obiektywnie nic takiego się nie dzieje.

Przeciąganie liny w Radzie

Moja uwaga skupia się jednak na innym wątku, mniej wyeksponowanym w szumie medialnym. Jest nim potencjalny wpływ skoku kursu franka na zachowanie polskich władz monetarnych. Od kilku miesięcy (a więc sporo przed wybuchem frankowych turbulencji) w Radzie Polityki Pieniężnej (RPP) trwa gorąca dyskusja na temat tego, co dalej winno się dziać ze stopami procentowymi w naszym kraju. Dyskusja ta przypomina przeciąganie liny pomiędzy obozem zwolenników dalszych obniżek stóp, czyli gołębi, oraz przeciwnych temu jastrzębi.

Po decyzji SNB pojawiły się liczne głosy ekonomistów bankowych, ale też niektórych członków RPP, że drogi frank może stać się argumentem powstrzymującym NBP przed ewentualną obniżką stóp procentowych. Otóż wydaje mi, że argument ten jest chybiony.

Celem finalnym polityki pieniężnej w Polsce nie jest bowiem stabilizowanie kursu złotego wobec franka szwajcarskiego. Co więcej, celem NBP nie jest oddziaływanie na relacje kursowe wobec jakiejkolwiek waluty obcej. Podstawowym zadaniem polityki pieniężnej w Polsce jest zapewnienie stabilności cen, czyli niskiej inflacji.

Głosy mówiące, że RPP nie powinna obniżać stóp ze względu na wysoki kurs franka i trudną sytuację frankowiczów, są w tym kontekście nielogiczne. Formułowanie takich argumentów przez samych członków RPP jest dodatkowo nie na miejscu ze względów instytucjonalnych. Rada nie może podejmować decyzji o stopach procentowych, koncentrując się tylko na fragmencie gospodarki lub kierując się interesem określonej (i mimo wszystko wąskiej) grupy kredytobiorców, zaniedbując przy tym pozostałą, znacznie szerszą cześć ogólnego obrazu makroekonomicznego. Sprofilowanie polityki monetarnej pod kątem dbania o interes frankowiczów czyniłoby tę politykę nieoptymalną wobec całości gospodarki.

Przyjmijmy jednak na chwilę, że troska o frankowiczów winna być rzeczywiście decydującą przesłanką podejmowania decyzji o stopach procentowych w Polsce. Idąc tym tokiem rozumowaniem, RPP powinna wstrzymać się z obniżeniem stóp, ponieważ taki ruch mógłby wywołać deprecjację i tak już słabego złotego.

W moim przekonaniu jednak tego typu – podręcznikowy – mechanizm nie wystąpiłby. Decyzje o kolejnych obniżkach stóp procentowych NBP nie wywoływały w ostatnich latach praktycznie żadnych efektów kursowych. Fluktuacje kursu złotego w stosunku do głównych walut świata są niemalże wyłącznie pochodną globalnych przepływów kapitału oraz nastrojów (tzw. sentymentu) na rynkach finansowych. Niestety wpływ krajowej polityki pieniężnej jest w tym zakresie niezauważalny. Polska jest pod tym względem zbyt mało liczącym się graczem, odbierającym, a nie nadającym sygnały na światowych rynkach.

Rynek czeka na cięcie stóp

Doświadczenie uczy, że zmiany stóp banku centralnego oddziałują doraźnie na kurs wyłącznie wówczas, kiedy są nieoczekiwane. Tymczasem takie ruchy stóp procentowych, które są oczekiwane przez rynek i dobrze zakomunikowane przez władze monetarne, efektów kursowych nie wywołują.

W Polsce rynek oczekuje obecnie dalszych obniżek stóp procentowych NBP. Świadczą o tym choćby kontrakty FRA, dyskontujące redukcje stóp o ok. 50 punktów bazowych. Nie ma zatem podstaw, by sądzić, że niewielka i spodziewana obniżka stóp NBP wpłynęłaby jakkolwiek na rynek walutowy w Polsce, w tym na notowania franka.

Abstrahując jednak od szwajcarskiej waluty, czy RPP powinna obniżyć stopy procentowe w najbliższych miesiącach? Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi.  Względnie przyzwoita sytuacja gospodarcza (dobre dane o zatrudnieniu, płacach, produkcji przemysłowej) sugerowałaby wstrzemięźliwość. Jednocześnie utrzymująca się deflacja nakazywałaby zredukować cenę pieniądza na rynku.

Wskaźnik CPI [cen towarów i usług komsumpcyjnych – red.] utrzymuje się 3,5 punktu procentowego poniżej celu NBP. Czynnikiem zwalniającym nieco przestrzeni do poluzowania polityki pieniężnej w Polsce jest też bezprecedensowo niski poziom stóp procentowych na świecie. De facto wszystkie liczące się banki centralne w Europie utrzymują swoje stopy na zerowym bądź wręcz ujemnym poziomie, nie wspominając już o programie QE świeżo uruchomionym przez Europejski Bank Centralny, dodatkowo łagodzącym warunki finansowania na rynku.

RPP ma w istocie niełatwy problem do rozwiązania. Pisząc ten tekst, nie angażuję się bezpośrednio w spór polskich gołębi z jastrzębiami. Jednak wyraźnie chciałem podkreślić: wahania franka szwajcarskiego nie powinny być czynnikiem, który decydowałby o ostatecznym rozstrzygnięciu tego sporu.

Autor jest pracownikiem Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku

Niedawne gwałtowne umocnienie się franka spowodowane decyzją banku centralnego Szwajcarii (SNB) przyczyniło się do pogorszenia sytuacji licznej grupy polskich gospodarstw domowych zadłużonych w tej walucie. W Polsce doprowadziło do festiwalu pomysłów ratowania frankowych kredytobiorców.  Z odsieczą frankowiczom jak jeden mąż ruszyli politycy, zarówno z rządu, jak i partii opozycyjnych, a także instytucje nadzorujące polski sektor finansowy: Ministerstwo Finansów, NBP, Komisja Nadzoru Finansowego. Determinacja właściwych służb i regulatorów rynku w niesieniu racjonalnej i wyważonej pomocy frankowiczom jest jak najbardziej uzasadniona. Jednocześnie wszechobecne bicie na alarm, czyniące z drogiego franka temat ogólnonarodowej debaty, uważam za szkodliwe i niepotrzebne. Kreuje to bowiem obraz mającej miejsce na naszych oczach apokalipsy. Obiektywnie nic takiego się nie dzieje.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację