Reklama

Starcie tytanów

Według dostępnych danych, szacunków i prognoz, gdzieś na przełomie zeszłego i obecnego roku Chiny przeskoczyły USA i stały się największą gospodarką świata. Jak powinniśmy na to zareagować?

Publikacja: 05.03.2015 20:00

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Kilka propozycji przychodzących do głowy to: szybko wybić sobie z głowy angielski i zacząć się intensywnie uczyć chińskiego, zastąpić w jadłospisie steki McDonald'sa kaczką po pekińsku, no i oczywiście przestać oglądać oskarowe gale, a do kina chodzić tylko na chińskie superprodukcje historyczne i filmy kung-fu.

Proponuję jednak zachować nieco umiaru w reakcjach. Dane statystyczne nie kłamią, ale trzeba je odpowiednio czytać i rozumieć. Przede wszystkim PKB można mierzyć na dwa sposoby – biorąc pod uwagę różnice w poziomie cen między krajami albo po prostu wyrażając PKB dwóch krajów w jednej walucie, z wykorzystaniem bieżących kursów walutowych. Ponieważ wiele cen jest w Chinach znacznie niższych niż w USA, pierwszy pomiar (a to właśnie ten, według którego Państwo Środka jest już największą gospodarką globu) daje wynik znacznie wyższy niż drugi. Według bieżących kursów walut PKB Chin nadal jest o ponad 40 proc. niższy niż w USA. A to pokazuje dzisiejszą skalę rynku.

Po drugie, sama wielkość PKB nie mówi wszystkiego o roli kraju w globalnej gospodarce. Chiny były największą gospodarką świata przez większość ostatniego tysiąclecia. Przez ostatnie stulecia były jednak jednocześnie krajem coraz bardziej zacofanym, ustępującym mocarstwom Zachodu pod względem finansowym, technologicznym i militarnym. Dziś dystans ten znów ulega zmniejszeniu, ale Chinom daleko jeszcze do zagrożenia dominacji USA.

Amerykanie nadal rozdają karty w światowych finansach (Wall Street!), narzucają swój atrakcyjny styl życia (Hollywood!), dysponują najbardziej zaawansowanymi technologiami (Krzemowa Dolina!). Amerykańscy inwestorzy są obecni na całej kuli ziemskiej, może poza Koreą Północną i Kubą. Amerykańskie uczelnie wydają większość noblistów. Amerykański dolar jest najważniejszą walutą rezerwową świata. Amerykańscy przedsiębiorcy rządzą internetem. Amerykański sen ciągle przyciąga imigrantów, którzy marzą o tym, że pewnego dnia i oni zostaną miliarderami.

Oczywiście znaczenie ma też to, że mówimy o zrównaniu się łącznego PKB. Ale Chińczyków jest ponad cztery razy więcej niż Amerykanów, więc dochód przypadający na przeciętnego Chińczyka jest wielokrotnie niższy niż dochód Amerykanina. Państwo Środka jest potężne, ale przygniatająca większość jego obywateli żyje w biedzie nie tylko według standardów amerykańskich, ale nawet polskich.

Reklama
Reklama

Oczywiście, że należy podziwiać tempo, w jakim Chiny zmniejszyły w ciągu dwóch dekad dystans do USA. Ale 10-proc. wzrostu PKB nie dało się utrzymać. Dziś spadł do 7 proc. Jeśli spadnie jeszcze silniej, przed Chinami może otworzyć się okres poważnych niepokojów społecznych i politycznych. Bo to jest właśnie największa słabość Chin – nie są demokracją. W demokracjach niezadowolenie społeczne prowadzi do zmiany kompozycji parlamentu. W krajach niedemokratycznych często leje się krew.

Witold M. Orłowski profesor Politechniki Warszawskiej i główny doradca ekonomiczny PwC Polska

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Kraj ludzi dawniej szczęśliwych
Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławomir Mikrut: Jak AI może przyspieszyć inwestycje w infrastrukturę
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Fandrejewska: Istnienie „a” nadaje sens alfabetowi
Opinie Ekonomiczne
Wojciech Warski: O przywódcach i narzędziach przymusu ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Brak zaufania podcina nam skrzydła. Jest źle
Reklama
Reklama