Według danych organizacji ABSL w ponad 470 centrach z kapitałem zagranicznym w Polsce pracuje przeszło 130 tys. specjalistów. W tym roku prognozowany jest wzrost do 160 tys. Dlaczego więc nasz kraj wypada tak słabo w badaniu? Gdy zwrócimy uwagę, że wygrywają Filipiny czy Bułgaria, wszystko staje się jasne.
Polska nie jest już tak konkurencyjna pod względem kosztów pracy, z czego wypada się tylko cieszyć. Dlatego firmy przestaną u nas lokować projekty oparte tylko na najprostszych zadaniach. Coraz częściej będą to inwestycje z dużym wkładem kompetencji i wiedzy. A ponieważ nowe centra wciąż się pojawiają, to znak, że jednak nie jesteśmy na tym polu zupełnie bez szans.
Marzyciel? Być może, ale trzeba zauważyć ogromny postęp, jaki dokonał się w bardzo krótkim czasie. Inwestorzy także te zmiany obserwują. Dla sceptyków prosta rada: krótka wycieczka do Bułgarii czy Rumunii, aby zobaczyć, jak wyglądają efekty zaprzepaszczenia kilkunastu lat rozwoju.
Centra BPO w Polsce odsądzane są od czci i wiary jako niemal szatańskie przybytki. Przecież funkcjonują także w Europie Zachodniej – ale na innych zasadach. Tam nikt nie wprowadza do systemu prostych dokumentów ani nie odbiera telefonów z infolinii. Projektowane są za to skomplikowane systemy, potem wdrażane w różnych częściach świata.
Trzeba się cieszyć, że wypadamy słabo w porównaniu z Filipinami, a mimo to inwestorzy do nas przychodzą. To dowód, że dla nich jesteśmy już na innym poziomie rozwoju. Miejmy nadzieję, że zmiany sięgną głębiej i oferowane stanowiska będą coraz częściej wymagały specjalistycznej wiedzy, co przyniesie w efekcie także wyższe wynagrodzenia.