Kiedy w 2013 roku premier Chin Li Keqiang zaproponował powstanie nowego banku międzynarodowego, który miałby finansować wielkie projekty infrastrukturalne w Azji, pierwsze reakcje zachodnie były co najmniej powściągliwe. Nawet zawrotna suma 50 mld dolarów, jaką Chiny zadeklarowały na zapewnienie kapitału dla banku, nie była argumentem dla zachodnich kręgów decyzyjnych. Na początku 2014 roku mogło się wydawać, że Chińczycy będą musieli realizować ten projekt sami, co najwyżej z niewielką grupką państw azjatyckich.
Jednak konsekwencja w promowaniu idei banku dawała krok po kroku coraz lepsze rezultaty. Latem 2014 roku Pekin zaprosił do udziału w banku najbardziej ludne państwo świata – Indie, a jesienią 2014 doprowadził do tego, że do inicjatywy przystąpiło kolejnych 19 państw azjatyckich, podpisując w Pekinie specjalne memorandum. Chińczycy zdobywali coraz większe poparcie międzynarodowe dla idei nowego banku, przede wszystkim w Europie.
W połowie marca br. rozsypał się worek z deklaracjami; dzień po dniu przystępowały do AIIB coraz to nowe kraje, w tym cała czołówka państw europejskich na czele z Wielką Brytanią, Francją, Niemcami i Włochami. Pod koniec terminu zgłaszania deklaracji do inicjatywy przystąpiła także Polska.
W rezultacie liczba państw, które zgłosiły akces do AIIB, zaskoczyła samych inicjatorów. Zainteresowanie tym projektem jest ogromne, a akces zgłosiły nawet państwa, które początkowo ostrożnie podchodziły do tego projektu, w tym Australia i Korea Południowa.
Punkt ciężkości światowej gospodarki
Wydaje się, że o sukcesie, jakim jest powołanie banku, zadecydowały przede wszystkim czynniki ekonomiczne wynikające z dynamiki zmian zachodzących w światowej gospodarce.