Mam nadzieję, że coraz więcej. Badania pokazują, że ponad połowa z Polaków nauczona doświadczeniem zmieniłaby profil nauki, gdyby tylko mogła. Ale czasu cofnąć się nie da. Maturzyści mają więc nad czym się zastanawiać.
Edukacja w Polsce nie jest dostosowana do rynku pracy. Wszyscy chcemy uzyskać maturę i wyższe wykształcenie. Tylko co ono dziś daje? Znam pracodawców, którzy z pocałowaniem w rękę zatrudniliby pracowników z dobrym wykształceniem zawodowym. A jak w Polsce brzmią słowa „mam wykształcenie zawodowe"? Co najmniej fatalnie. Przez ostatnie ćwierć wieku doprowadziliśmy do tego, że zawodówka to synonim nieróbstwa, braku wykształcenia i inteligencji itp., itd. Znam profesorów, którzy do dziś płaczą po zlikwidowanych świetnych technikach, gdzie kształciło się fachowców. Dziś jeden z drugim skończy zarządzanie i myśli, że zostanie Panem Dyrektorem z wysoką pensją. Choć szczerze mówiąc, mam nadzieję, że takie myślenie jest coraz rzadsze.
Mam też nadzieję, że maturzyści, którzy głowy w tych dniach zajęte mają czym innym, za chwilę dobrze się zastanowią, co dalej robić. Że później będą zdobywać doświadczenie na praktykach i stażach, że może trochę popracują w wolontariacie. Dlatego że z badań przeprowadzonych przez Millward Brown na zlecenie Work Service wynika, że 53 proc. z Polaków nie pracuje na stanowisku zgodnym z wykształceniem.
Między nami mówiąc, myślałem, że wynik będzie gorszy. Ale to może ze względu na mój zawód. W branży dziennikarskiej osób z wykształceniem kierunkowym jest niewiele. Nie we wszystkich zawodach można się jednak szybko dostosować.
Ważne więc jest to, by dobrze wybrać kierunek studiów, by po nich płynnie wejść na rynek pracy. Kiedyś się mówiło, że pracodawcy szukają dwudziestokilkuletnich pracowników, po studiach i z pięcioletnim stażem. Coś w tym jest.