Nie powiodła się wprawdzie próba zmuszenia do bezpośredniego zainwestowania w nią koncernów energetycznych, ale oto jeszcze przed wyborami udało się znaleźć inne, sprawdzone już wielokrotnie wyjście. Skarb Państwa dofinansuje nierentowne kopalnie pośrednio poprzez fundusze, które wcześniej zasili pakietami akcji notowanych na giełdzie spółek. Oprócz funduszu Silesia, którego dokapitalizowaniem rząd zajął się w poniedziałek, drugim podmiotem ratującym górnictwo będzie zapewne Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw finansowany przez PIR i BGK.
To dobra wiadomość dla tych spośród giełdowych inwestorów, którzy posiadają akcje firm energetycznych – nie będą musiały one dokładać do nierentownego węglowego biznesu, by realizować kiepskie pomysłów rządu. Zła dla tych, którzy zainwestowali w PGNiG czy PZU, bo jak uczy doświadczenie, podobne dokapitalizowanie przeważnie po jakimś czasie kończy się wyprzedażą akcji przez instytucje, które je dostały, a to na jakiś okres obniża kurs na giełdzie. No, ale takie już jest ryzyko inwestowania w duże polskie firmy, które zostały „sprywatyzowane" poprzez giełdę.
Z działań rządu z pewnością ucieszą się górniczy związkowcy. Cała „restrukturyzacja" branży zakończy się bowiem jak zwykle – przełoży się publiczne pieniądze z jednej kieszeni do drugiej, żeby związkowcy nie robili zbyt wiele hałasu przed wyborami. Nierentowne kopalnie dalej będą płaciły wysokie pensje, dodatkowe wypłaty na Barbórkę, czternastki, deputaty i inne bonusy, a górnicy będą odchodzili na wcześniejsze emerytury finansowane przez pozostałych podatników. I tak oto kolejny kryzys w górnictwie zostanie modelowo zmarnowany.