Nadal jesteśmy krajem na dorobku

Wielkim kapitałem Polski są przedsiębiorcy. Muszą mieć zyski, by inwestować i tworzyć miejsca pracy. Nie można przeciwstawiać interesów przedsiębiorców i pracowników – mówi Jacek Kędzior, partner zarządzający EY Polska.

Aktualizacja: 08.09.2015 06:39 Publikacja: 07.09.2015 21:00

Nadal jesteśmy krajem na dorobku

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

We wtorek zaczyna Forum Ekonomiczne w Krynicy. W dobie mediów społecznościowych i wideokonferencji jest jeszcze miejsce na takie zloty?

Jak najbardziej. Potrzebna jest bezpośrednia wymiana doświadczeń. Walorem takich spotkań powinno być to, że dyskusje przekładają się na politykę gospodarczą państwa. To ważne by politycy, w tym rządzący, przyjeżdżali, słyszeli głos biznesu i dyskutowali z nim.

Z tym słuchaniem bywa różnie.

Ale w tak szybko zmieniającym się otoczeniu międzynarodowym właśnie to słuchanie, zwłaszcza zdania przedsiębiorców, jest kluczowe. Bo przedsiębiorcy stoją twardo na ziemi i są blisko rzeczywistości.

W tym roku Krynica nie ucieknie od tematu imigrantów. Czy Polska powinna ich przyjmować?

To wielkie wyzwanie, z którymi Europa nie mierzyła się do tej pory. Nie ma tu prostej odpowiedzi. Trzeba umieć rozróżnić uchodźców od imigrantów ekonomicznych. Migracje pokazują, jak obecnie świat jest powiązany i jak poszczególne jego regiony wzajemnie na siebie oddziałują. Z jednej strony obserwujemy sceny z Budapesztu, a z drugiej widzimy turbulencje na giełdach w Chinach. Perspektywy tej wielkiej gospodarki nie są już tak optymistyczne jak dotychczas, a to przekłada się chociażby na rynki surowców. Ale nie tylko. Konsekwencje mogą dotyczyć również gospodarek europejskich, zwłaszcza tych, które dużo eksportują do Chin.

Np. Niemcy, z którymi nasza gospodarka jest mocno związana.

Niemcy są odbiorcą jednej czwartej polskiego eksportu. Więc kiedy za Odrą pojawią się problemy, dotkną one także nas. Biorąc po uwagę obecną sytuację w Azji widzę dwa wyzwania, z którymi muszą zmierzyć się kraje Europy. Pierwsze to naprawa finansów publicznych, bo ich zadłużenie jest dużo wyższe niż przed kryzysem. Drugie to poprawa wydajności i konkurencyjności europejskich gospodarek.

Co to oznacza dla Polski?

W tym pełnym współzależności świecie musimy wrócić do podstaw. Fundamentem są przedsiębiorcy i warunki, w jakich funkcjonują. To, co osiągnęli, jest imponujące. Grupa Nowy Styl ma dzisiaj 6 tys. pracowników, podczas gdy jeszcze w 1992 roku zatrudniała 7 osób. To przedsiębiorstwo jest polską wizytówką, przejmuje firmy w całej Europie. Mamy wielu innych międzynarodowych graczy, można wymienić chociażby: innowacyjne Fakro, CD Projekt, Maspex.

Ale w strukturze polskiej gospodarki dominują firmy małe, co najwyżej średnie. Co z nimi, gdy po 2020 zniknie silne wspomaganie miliardami z Unii?

Jestem optymistą. Od początku lat 90-tych polski eksport nominalnie wzrósł 20-krotnie, a realnie czterokrotnie, do poziomu 46% PKB. Polscy przedsiębiorcy mają nadal ogromny potencjał, będą dalej rosnąć i konsolidować rynek w kraju i zagranicą. Pytanie czy dostaną wsparcie w postaci bardziej aktywnej polityki gospodarczej naszego kraju.

Na czym ona miałaby polegać?

To po pierwsze wspieranie dostępu do długoterminowego finansowania. Mamy kapitał ludzki, ale wciąż jesteśmy krajem na dorobku. Dla zwiększenia potencjału gospodarczego Polski i doganiania pod względem poziomu życia bogatych krajów Europy Zachodniej niezbędny jest wzrost inwestycji, co wymaga zwiększonej akumulacji krajowego kapitału.

Ale gdzie ten apetyt na kapitał mają zaspokajać? Po demontażu OFE giełda kuleje. Bankom zagraża ustawa frankowa i podatek bankowy. To ograniczy dostęp do kapitału.

Banki są i będą podstawowym źródłem finansowania zewnętrznego dla firm. Ostatni kryzys i znany w międzynarodowych regulacjach nadzoru finansowego ograniczają możliwości długoterminowego finansowania inwestycji. Potrzebne są programy wsparcia, takie jak realizowane już przez BGK, które zapewniają przedsiębiorstwom kapitał po sensownej cenie.

Na razie stopy procentowe są niskie.

Kluczowa jest dzisiaj nie tyle cena co dostępność finansowania długoterminowego. Przydałby się silniejszy system wspierania przedsiębiorców, na przykład w związku z realizacją kontraktów rządowych. Polska powinna wykorzystywać swoje kontakty międzynarodowe do promowania polskich firm. Dodatkowo należy uprościć przepisy. Zastanowić się, jak sprawić, by administracja działała efektywniej.

Wielu w Polsce mówi, że państwo już wystarczająco dopieszcza przedsiębiorców, więc niech oni się zaczną dzielić owocami wzrostu.

Nie wszyscy korzystają z sukcesu gospodarczego w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli, ale to nie zmienia faktu, że odnieśliśmy spektakularny sukces. Nasza reputacja w gospodarczym świecie nigdy chyba nie była tak dobra. Trzeba jednak pamiętać, że wciąż jesteśmy krajem na dorobku. I że inwestycje biorą się przede wszystkim z zysków firm, a o sukces gospodarczy w otoczeniu globalnym będzie coraz trudniej. Dlatego pierwszoplanową rzeczą powinno być wspieranie przedsiębiorczości i rozwoju firm.

Ale w opinii publicznej rośnie przekonanie, że przedsiębiorcy przejadają te zyski.

Nie podzielam tego poglądu. Zmieniają swoje przedsiębiorstwa, rozszerzają działalność, inwestują, zabezpieczają dotychczasowe miejsca pracy i tworzą nowe. Moje osobiste relacje z przedsiębiorcami podpowiadają mi, że są oni niebywale patriotyczni. Ważne, żeby starczyło im aspiracji, by iść jeszcze dalej, gdyż ma to wielkie znaczenie dla kraju. Obecni 50-latkowe startując od zera osiągnęli bardzo dużo. Są w momencie, w którym może pojawić się pokusa, by odpocząć.

I pojawia się?

Pewnie tak, ale wydaje mi się, że wielu z nich ma nadal chęć rozwoju, motywuje ich to, co osiągnęli do tej pory. Jednak to, że coraz częściej jesteśmy z nich dumni, nie oznacza, że naprawdę zmieniliśmy podejście do przedsiębiorczości na autentycznie przyjazne i że skutecznie eliminujemy bariery. Tymczasem to siła sektora średnich i małych przedsiębiorstw zdecyduje o przyszłości. Pamiętajmy również, że na świecie jest wielka konkurencja o pozyskiwanie inwestycji. Wspieranie inwestycji zagranicznych okazuje się ważnym zadaniem, a Polska konkuruje o nie z wieloma innymi krajami.

I czasami przegrywa, jak walkę o fabrykę Jaguara. Powinniśmy byli przelicytować Słowaków i dać większe wsparcie?

Co do zasady powinniśmy walczyć o inwestycje. Trzeba dokonywać precyzyjnego rachunku ekonomicznego: ile miejsc pracy stworzy inwestor, jaka będzie ich jakość, co to znaczy dla kooperantów i współpracowników i jak to wpłynie na całą gospodarkę w dłuższym horyzoncie czasu.

Mnożą się jednak argumenty, że powstają niskopłatne miejsca pracy. Że nadszedł czas konsumowania. Co to oznacza dla rynku pracy?

Bardzo ryzykowne jest przeciwstawianie interesów przedsiębiorców i pracowników. Przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy, płacą podatki i napędzają rozwój gospodarczy kraju. Są ogromnym kapitałem państwa. Ważenie ich interesów i interesów pracowniczych jest kluczowe. Nie możemy przecież zapominać, że z drugiej strony udział umów na czas określony mamy najwyższy w Europie.

Ale czy to regulować administracyjnie? Nie lepiej zostawić to rynkowi, skoro w wielu regionach pracodawcom już teraz trudno znaleźć pracownika za minimalną pensję i na czas określony. Rosną aspiracje młodych ludzi.

Przed nami stoi wielkie wyzwanie demograficzne. Oznacza ono, że musimy myśleć nie tylko o pracy dla młodych, ale też o pracy dla starszych, dla których zabezpieczenie socjalne ma istotne znaczenie. Klin podatkowy osób najmniej zarabiających jest zbyt duży – jest jednym z najwyższych w Europie. To raczej nie motywuje do szukania pracy.

To co zrobić: podnieść kwotę wolną od podatku, jak chce prezydent Duda, czy raczej zryczałtowane koszty uzyskania dla pracowników?

Przychylałbym się raczej do podniesienia kosztów uzyskania przychodów. Będzie to wspierało legalne zatrudnianie i motywowało do poszukiwania pracy - by w portfelu zostawało więcej.

A co zrobić starszą częścią pracowników? Okres ochronny przed emeryturą słabo działa.

Musimy wyważyć z jednej strony działanie sił rynkowych, z drugiej zaś interes społeczny. I uwzględnić wyzwania stojące przed gospodarką. Biorąc pod uwagę problem demograficzny trzeba sprzyjać wydłużeniu aktywności zawodowej. A to oznacza aktywną politykę państwa: dokształcanie, przekwalifikowywanie.

I np. likwidację wyjątków jak np. w górnictwie, gdzie wolimy kosztem wielu miliardów wypchnąć ludzi na wcześniejsze emerytury zamiast zadbać o ich zdrowie i przekwalifikowywać.

Trzeba działać w wielu kierunkach. Tu nie ma jednej prostej recepty. Ale chcąc wydawać więcej, choćby na systemy wsparcia, trzeba zadbać o przychody budżetu, np. ograniczając szarą strefę. Są już dobre przykłady, np. w branży stalowej, gdzie współdziałanie instytucji państwowych i organizacji przedsiębiorców doprowadziło do ograniczenia patologii, na czym skorzystała i branża i budżet państwa.

Potrzebne są jeszcze reformy?

Potrzebne, np. w administracji, w tym skarbowej, by była bardziej sprawna i efektywna.

Przecież mówimy o tym od lat.

Problem w tym, że dalsze zmiany są konieczne. A sprawna administracja ma znaczenie dla konkurencyjności gospodarki kraju. Za przykład weźmy choćby Estonię, gdzie rejestrują się przedsiębiorcy z całej UE. Ten kraj postawił mocno na e-administrację i proste procedury. W efekcie, przykładowo, deklaracja podatkowa działającego tam Brytyjczyka może być prawie automatycznie wysyłana do Anglii w oparciu o wyciąg z konta. Musimy w Polsce sobie odpowiedzieć na pytanie, w czym możemy być bardziej konkurencyjni. Owszem, jesteśmy dużym krajem, ale to nas nie zwalnia z obowiązku nieustannego doskonalenia systemu. Estonia, która jest mała i leży na peryferiach, zdała sobie sprawę z tego, że musi w czymś przodować. Postawiła na sprawność obsługi obywateli i przedsiębiorców. Zbudowała administrację, która jest bardzo efektywna, gdzie korzystanie z papieru jest wręcz niewskazane.

Co z tego wynika dla nas?

Powinniśmy w Polsce zastanowić się w czym możemy być konkurencyjni i np. z jakich kierunków chcemy przyciągać inwestycje. Powinniśmy wyraźnie określić priorytety, gdzie chcemy być za 20-30 lat i czym chcemy konkurować i w te obszary inwestować. Przez ostatnie lata naszym atutem byli wyedukowani młodzi ludzie. Dlatego teraz powinniśmy myśleć jak poradzić sobie z demografią: jak prowadzić z jednej strony politykę prorodzinną, a z drugiej imigracyjną. I wcale nie dlatego, że tu i teraz płynie do Unii fala imigrantów, ale dlatego, że spadek liczby ludności prędzej czy później ograniczy wzrost naszego dochodu narodowego.

CV

Jacek Kędzior od 1 stycznia 2014 r. jest partnerem zarządzającym EY Polska. Wcześniej był szefem praktyki podatkowej w Polsce, a do września 2013 r. również w regionie Europy Południowej i Wschodniej. Absolwent Wydziału Prawa UJ, studiował również na Uniwersytecie w Edynburgu oraz Uniwersytecie w Antwerpii.

Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku