Rodzinne firmy wyszły z cienia

Przez pierwsze dekady rynkowych przemian firmy rodzinne funkcjonowały na marginesie głównego nurtu polskiej gospodarki.

Publikacja: 19.10.2015 21:00

Anita Błaszczak

Anita Błaszczak

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

„Prawdziwy" biznes utożsamiany był z zagranicznymi inwestorami – potężnymi międzynarodowymi koncernami. Wiele osób do dziś nie zdaje sobie sprawy, że znaczna część z nich (w tym Mars, Ford, Samsung, Ikea czy Porsche) to firmy rodzinne, które u nas w czasach PRL kojarzono z tzw. prywaciarzami, a po 1989 r. z drobną produkcją czy usługami.

Od kilku lat rodzinny biznes budzi jednak i u nas coraz większe zainteresowanie. Częściej zajmują się nim badacze, ekonomiści, bankowcy oraz firmy doradcze – nawet te największe. Rozwijają się stowarzyszenia i fundacje zrzeszające rodzinny biznes i przybywa firm, które swoje usługi kierują do familijnych przedsiębiorstw.

Ten przełom to zasługa samych rodzinnych firm, z których część (na czele z imperium Jana Kulczyka czy Zygmunta Solorza) stała się poważnymi graczami w biznesie, niekiedy liderami w swoich branżach. Z tym związany jest drugi powód zainteresowania familijną przedsiębiorczością – nadchodzący czas zmiany pokoleniowej, który dla otoczenia może być dobrym biznesem. Przedsiębiorcy, którzy założyli i przez minione ćwierć wieku rozwinęli swoje firmy, teraz coraz częściej mierzą się z wyzwaniem sukcesji, czyli oddania biznesu (albo przynajmniej zarządu) w inne, niekiedy obce ręce.

To zjawisko, które w najbliższych 10–15 latach dotknie setek tysięcy firm w Polsce, może wywołać spore zmiany w całej gospodarce, wymuszając np. konsolidację rozdrobnionych jeszcze branż. Nawet jeśli z większości badań wynika, że spora grupa rodzinnych przedsiębiorców liczy na sukcesję w rodzinie.

W tegorocznej edycji „Barometru firm rodzinnych" KPMG 38 proc. familijnych biznesów w Polsce zapowiada strategiczne zmiany w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Najczęściej (48 proc.) planują przekazanie własności (48 proc.) albo zarządzania firmą (44 proc.) kolejnemu pokoleniu, ale 34 proc. przedsiębiorców zapowiada sprzedaż biznesu. To oznacza, że doradcy finansowi, specjaliści od fuzji i przejęć czy trenerzy biznesu będą mieli sporo pracy.

Tym bardziej że ubiegłoroczne badanie „Barometr sukcesyjny", który przygotowała fundacja Instytut Biznesu Rodzinnego (IBR), wykazało, iż tylko niespełna 14 proc. dzieci właścicieli rodzinnych firm szykuje się do ich przejęcia. Część familijnych biznesów zniknie więc z rynku. Na ich miejsce powstaną zaś nowe, tym bardziej że według badania IBR połowa młodego pokolenia chce być właścicielem firmy. Tyle że założonej przez siebie.

„Prawdziwy" biznes utożsamiany był z zagranicznymi inwestorami – potężnymi międzynarodowymi koncernami. Wiele osób do dziś nie zdaje sobie sprawy, że znaczna część z nich (w tym Mars, Ford, Samsung, Ikea czy Porsche) to firmy rodzinne, które u nas w czasach PRL kojarzono z tzw. prywaciarzami, a po 1989 r. z drobną produkcją czy usługami.

Od kilku lat rodzinny biznes budzi jednak i u nas coraz większe zainteresowanie. Częściej zajmują się nim badacze, ekonomiści, bankowcy oraz firmy doradcze – nawet te największe. Rozwijają się stowarzyszenia i fundacje zrzeszające rodzinny biznes i przybywa firm, które swoje usługi kierują do familijnych przedsiębiorstw.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację