J.Ż.: Tak, między innymi. Choć ja mam dodatkowy pomysł, którego nie ma w tym projekcie. Chodzi o opodatkowanie majątku sklepów wielkopowierzchniowych, a nie obrotu. Już w swojej książce pisałem, że podatek majątkowy jest remedium na ukrywanie zysku. Można zatem naliczać podatek od posiadanej powierzchni. Byłby on progresywny, bo metr kwadratowy w hipermarkecie powinien podatkowo kosztować więcej, niż metr kwadratowy w sklepiku osiedlowym.
Jak pan ocenia szanse na podniesienie kwoty wolnej od podatku?
J.Ż.: Mamy jedną z najniższych kwot wolnych, więc powinno się ją podwyższyć. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że nasz próg górnej stawki PIT po przeliczeniu na euro jest w wielu krajach w ramach najniższej stawki podatku lub w kwocie wolnej. Ważne jest zatem to, by wprowadzić mechanizmy, które będą prowadzić do realnych podwyżek płac.
Na ile państwo powinno regulować płace, a na ile zostawić to rynkowi?
J.Ż.: Państwo powinno stworzyć reguły. Np. chronić związki zawodowe. Dzisiaj związki zawodowe są raczej rugowane z zakładów pracy. Mamy jeden z najniższych współczynników uzwiązkowienia, zwłaszcza w przypadku prywatnych firm. To są konsekwencje wielu lat zaniedbań w tej sprawie.
W jaki sposób prawo powinno to regulować?
J.Ż.: To jest kwestia mentalności, którą trzeba kształtować. Propagować zasady dobrego zarządzania. Żeby pracodawca nie uważał, że z pracownika powinno się wydusić jak najwięcej. Wiele oczywiście zależy od poziomu bezrobocia.
Które ostatnio spada...
J.Ż.: Bo ludzie emigrują. Uważam, że do formalnego bezrobocia powinno się zaliczać także tych, którzy wyemigrowali.
A jaka powinna być polityka wobec banków? Trzeba je opodatkować?
J.Ż.: Zapewne, choć trzeba uważać, by banki nie przerzucały tego na klientów i by nie spowodować ograniczenia działalności kredytowej. Bardzo trzeba uważać np. w podatkach od aktywów. Trzeba wybrać określone pozycje w aktywach, które by się opodatkowało. Bo komputery czy budynki to też aktywa, a trudno je opodatkowywać, traciliby ci, którzy mają aktywa materialne o wyższej wartości. Nie ma też sensu opodatkowywać nabytych obligacji, które też są aktywami, ale w ten sposób banki finansują państwo (obligacje skarbowe) lub gospodarkę (obligacje korporacyjne). Można np. opodatkować nadpłynność banków. Czyli to, co powinny przekazać jako kredyty, a tego nie robią. Albo można opodatkować odsetki od pożyczek i kredytów. W jaki sposób? Na przykład nadwyżkę oprocentowania ponad stopę banku centralnego. Jeśli stopa wynosi 3 proc., a bank bierze 10 proc., to różnicę można opodatkować. Albo różnicę między oprocentowaniem kredytów, a depozytów. Poza tym uważam, że powinno wprowadzić się taką zasadę, że tylko taka operacja pożyczkowo-kredytowa byłaby legalna, od której odprowadzono by podatek. Ten podatek mógłby być niski, ułamek procenta, ale by był i wtedy każdą pożyczkę trzeba by rejestrować w urzędzie skarbowym.
To by dotyczyło nie tylko banków, ale także SKOK-ów i firm pożyczkowych?
J.Ż.: Być może. Ale, co ważne, taka zasada mogłaby chronić przed lichwiarskimi pożyczkami. Bo wtedy można by legalnie otrzymać od tych pożyczek odsetki tylko wtedy, gdy zapłaciło się od nich podatek. Zatem wszyscy kanciarze, którzy nabierają ludzi na pożyczki, nie byliby chronieni prawem. Jeśli podatek nie byłby zapłacony, to pożyczkodawca mógłby iść do sądu, ale sąd by mu mówił: skoro nie zapłacił pan podatku, może pan żądać tylko zwrotu kapitału. Natomiast opodatkowane pożyczki byłyby oczywiście legalne, i wtedy prawo do odsetek byłyby chronione przez prawo. Pożyczkodawca musiałby zatem zapłacić niewielki podatek transakcyjny, legalizujący transakcję, i oczywiście podatek dochodowy. Przy nieopodatkowanych pożyczkach chroniony byłby pożyczkobiorca, bo nie można by było się domagać odsetek. Może w ten sposób udałoby się ochronić ludzi przed naciągaczami.