Rewolucja pożera taksówkarzy

Uber jest przykładem innowacji gospodarki internetowej, która jednych doprowadza do szewskiej pasji, a dla innych jest darem niebios.

Publikacja: 13.06.2016 22:00

Piotr Mazurkiewicz

Piotr Mazurkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Gdy internet zaczynał demolować tradycyjną gospodarkę, większość była zadowolona – oznaczało to bowiem dostęp do treści dotąd płatnych. Najpierw chodziło o muzykę, filmy, później książki itp. Choć kwitło piractwo, większość osób uważała, że oto stało się zadość sprawiedliwości – chciwe koncerny dostają w kość.

Rewolucja szła dalej, uderzając w kolejne biznesy, takie jak wydawnictwa i sklepy. Firmy cięły koszty. Nie wszystkie przetrwały. Brytyjska sieć Woolworths upadła po 99 latach działania. Z dnia na dzień pracę straciło 30 tys. ludzi.

Trendowi długo opierały się usługi, ale przyszła pora i na nie. Symbolem zmian są Uber czy parahotelowy AirBnB, które do szału doprowadzają taksówkarzy i sieci hotelowe w metropoliach, z Paryżem i Rzymem na czele.

Nowoczesny konsument nie chce płacić za towar czy usługę więcej, niż uznaje za stosowne. Woli pojechać z kierowcą prywatnego auta z aplikacją Ubera i zapłacić mu mniej, niż gdyby korzystał ze zwykłej taksówki. Wynajmie też mieszkanie w Londynie i nie zapłaci kosmicznej ceny za hotel, który nie dość, że jest droższy, to często w niższym standardzie.

Trudno się więc dziwić, że hotelarze, a zwłaszcza taksówkarze, ostro przeciwko nowym rozwiązaniom protestują. Tu jednak pojawia się pytanie: czy choćby ja – pracownik medialnej spółki, która z racji rewolucji internetowej straciła część przychodów i musi walczyć z nielegalnym rozpowszechnianiem swoich zasobów w postaci artykułów – mam płacić więcej tylko po to, by korporacja taksówkowa obroniła swoje przywileje?

Owszem, taksówkarze płacą za licencje, ale sklepy płacą czynsz za lokale i nikogo nie interesuje, że ich biznes jest podgryzany przez e-konkurentów. W imię czego mamy więc bronić przywilejów akurat tych grup? Argumenty o bezpieczeństwie i standardzie jazdy nie wytrzymują w konfrontacji z rzeczywistością – taksówkarze nie od dziś są symbolem specyficznych manier i brawurowej jazdy.

Tej rewolucji nie da się powstrzymać i pewnie jeszcze niejedna branża gorzko zapłacze nad zmianami, które dopiero do niej nadejdą.

Gdy internet zaczynał demolować tradycyjną gospodarkę, większość była zadowolona – oznaczało to bowiem dostęp do treści dotąd płatnych. Najpierw chodziło o muzykę, filmy, później książki itp. Choć kwitło piractwo, większość osób uważała, że oto stało się zadość sprawiedliwości – chciwe koncerny dostają w kość.

Rewolucja szła dalej, uderzając w kolejne biznesy, takie jak wydawnictwa i sklepy. Firmy cięły koszty. Nie wszystkie przetrwały. Brytyjska sieć Woolworths upadła po 99 latach działania. Z dnia na dzień pracę straciło 30 tys. ludzi.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?