W tej sytuacji nasuwa się pytanie, czy polski budżet stać na kolejne (po 500+) akcje społeczne na tak dużą skalę. W odpowiedzi rząd może argumentować, że przecież inwestycje budowlane pobudzą gospodarkę i wiele innych branż (nowe mieszkania trzeba przecież wyposażyć w sprzęt AGD i RTV, meble etc.). Warto jednak, by do tych gospodarczych argumentów przemawiających za Mieszkaniem+ dołączyć jeszcze jeden, ten związany z rynkiem pracy, a konkretnie z nasilającymi się problemami firm ze zdobyciem pracowników. Ci często są, ale akurat nie tam, gdzie pracodawcy najbardziej ich potrzebują.
Przedstawiciele agencji zatrudnienia i eksperci rynku pracy od dłuższego czasu zwracają uwagę na paradoks mobilności Polaków, którzy niechętnie przeprowadzają się do innego miasta w kraju. To oznacza, że polski pracownik wciąż jest zbyt mało mobilny – grzmią autorytety, pomijając fakt, że ci sami Polacy bardzo chętnie wyjeżdżają „za pracą" tysiące kilometrów od domu.
Powód jest prosty – rachunek ekonomiczny, z którego wynika, że przeprowadzka w kraju jest nieopłacalna. Głównym argumentem jest kwestia mieszkania – koszty jego wynajmu powodują, że nawet z niezłej pensji zostaje niewiele. Rozwiązaniem byłoby dopasowanie inwestycji z programu Mieszkanie+ do rynku pracy. W ten sposób (o ile utrzymamy ideę mieszkań na wynajem) można zrealizować szczytny plan wsparcia młodych, a przy okazji ułatwić życie firmom. W tym także nowym inwestorom, których przyciągnie łatwiejszy dostęp do pracowników.