Deklaracja o wycofaniu się USA z porozumienia klimatycznego oraz dyplomatyczny afront, jaki prezydent Trump zrobił przywódcom podczas szczytu NATO w Brukseli, doprowadziły do przesilenia, po którym niemiecka kanclerz otwarcie przyznała: Europa musi liczyć sama na siebie. Czy rzeczywiście? Moim zdaniem nie.
Choć politycy po obu stronach Atlantyku używają coraz ostrzejszego języka to, moim zdaniem, jest to ciągle polityczna gra. Ameryka i Unia są skazane na współpracę – powiązania gospodarcze i wspólnota podstawowych wartości, która łączy nasze społeczeństwa, są dużo silniejsze niż przejściowe – nawet wyraziste – polityczne nieporozumienia.
Zbieżne interesy biznesu
Statystyki mówią same za siebie. Stany Zjednoczone i Unia Europejska to w sumie połowa całego światowego PKB i prawie jedna trzecia światowej wymiany handlowej. Amerykańskie inwestycje w UE są trzykrotnie większe niż inwestycje USA w Azji.
Unia Europejska zainwestowała w Stanach osiem razy więcej niż w Indiach i Chinach razem wziętych. Mimo rosnącej potęgi gospodarczej Chin, mimo że państwa BRICS zyskują na znaczeniu, USA i UE wciąż kształtują globalną gospodarkę.
Interesy amerykańskiego i europejskiego biznesu są dużo bardziej zbieżne niż polityczne wizje na obu kontynentach. Widać to było wyraźnie w liście prezesów amerykańskich firm, którzy apelowali do swojego prezydenta, by ten nie wycofywał się z porozumienia klimatycznego zawartego w Paryżu. Amerykańscy przedsiębiorcy rozumieją, że przyszłość gospodarki to m.in. zielone technologie, cyfrowa rewolucja oraz ambitne porozumienia handlowe.