Brak miejsc dla chorych

Pacjenci największego poznańskiego szpitala leżą na dostawkach. Trzeba było wstrzymać operacje. Podobnie jest w innych miastach

Aktualizacja: 09.07.2008 11:26 Publikacja: 09.07.2008 04:42

Brak miejsc dla chorych

Foto: Rzeczpospolita

Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Poznaniu Jacek Łukomski wymienia: na oddziale intensywnej terapii są dostawki, pielęgniarki alarmują, że nie mają właściwego dostępu do pacjentów i że są bardzo przeciążone pracą. Dwóch chorych pod respiratorami leży na neurologii, jeden na chirurgii. Pacjentka po wypadku z uszkodzeniem wielu narządów leży na intensywnej opiece kardiologicznej. – Naruszone są wymogi bezpieczeństwa. Musiałem nawet wstrzymać planowe operacje – podkreśla Łukomski.

– Zbyt mała liczba miejsc na anestezjologii to problem prawie wszystkich regionów. Od lat alarmujemy, że określone w prawie minimum bezpieczeństwa nie jest realizowane – mówi prof. Krzysztof Kusza, konsultant krajowy ds. anestezjologii i intensywnej terapii.

Zgodnie z przepisami łóżka do intensywnej terapii muszą stanowić przynajmniej 2 procent miejsc w szpitalach. I ten wymóg niemal nigdzie nie jest realizowany.

Pełnych i aktualnych danych nie ma, ale w Wielkopolsce czy regionie kujawsko-pomorskim ten wskaźnik wynosi 1,5 procent. W Łódzkiem – 1,7.

– Sytuacja jest dramatyczna, bo niedługo trzeba będzie spełnić wymogi unijne, a one mówią o 3 – 5 procentach łóżek anestezjologicznych – mówi prof. Wojciech Gaszyński, łódzki konsultant wojewódzki.

Intensywna terapia jest przeciążona, bo miejsca zajmują osoby, które muszą leżeć pod respiratorem dłużej niż kilka tygodni – nie ma dla nich oddziałów. Brakuje wyspecjalizowanych miejsc pooperacyjnych: np. intensywnej opieki neurologicznej lub kardiologicznej.

Brakuje personelu: pielęgniarek i lekarzy, a młodzi nie chcą być specjalistami tej dziedziny. I w końcu: brakuje pieniędzy. – To praprzyczyna wszystkich problemów. Szpitalom nie opłaca się zwiększać liczby miejsc na tych oddziałach, bo zdarza się, że kontrakt z NFZ pokrywa tylko połowę kosztów jego działania – mówi prof. Kusza.

Potwierdza to dyrektor Łukomski: – Planujemy uruchomienie w przyszłym roku oddziału z ośmioma łóżkami. Problemem są finanse. Trzeba stworzyć mechanizmy, które spowodują, że dyrektorzy będą chcieli w takie oddziały inwestować, przede wszystkim dać szpitalom gwarancje, że oddziały będą przyzwoicie opłacane.

Od lipca, wraz z wprowadzeniem nowych zasad rozliczeń między szpitalami a NFZ, pojawił się nowy problem: choć wszystkie oddziały zostały podzielone, zależnie od standardu, na dwa tzw. poziomy referencyjne, to oba rodzaje mają być finansowane tak samo.

– To nieporozumienie. Za te same pieniądze oddział o wyższym stopniu referencyjności musi zatrudnić więcej wykwalifikowanego personelu. Pogłębi to jeszcze problemy w dużych szpitalach – uważa prof. Kusza.

Problemy mogą być też w małych placówkach. NFZ chce finansować oddział intensywnej terapii, jeśli ma on cztery łóżka. – To zasady opracowane przez lekarzy z wielkich ośrodków, którzy nie znają naszych realiów. Mamy po trzy łóżka i to wystarcza – oburzają się dyrektorzy małych szpitali. Ale eksperci obstają przy swoim: – Te zasady są korzystne dla pacjentów. Oddział intensywnej terapii tak naprawdę powinien mieć sześć łóżek. Wymóg czterech i tak jest kompromisem – mówi prof. Gaszyński.

Oddziały anestezjologiczne powinny być zajęte w 70 proc., tak by w każdej chwili znalazło się miejsce dla potrzebującego. W rzeczywistości niektóre są zajęte w ponad 100 – co oznacza, że pacjenci np. po ciężkich urazach leżą na tzw. dostawkach.

Jak rozwiązać problemy małych szpitali? – W Niemczech małe ośrodki zawierają z większymi szpitalami umowy i wożą do nich swoich pacjentów, którzy wymagają intensywnej opieki. Moim zdaniem transport takiego chorego jest mniej ryzykowny niż leczenie go na bardzo małym oddziale – uważa prof. Gaszyński.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

s.szparkowska@rp.pl

Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Poznaniu Jacek Łukomski wymienia: na oddziale intensywnej terapii są dostawki, pielęgniarki alarmują, że nie mają właściwego dostępu do pacjentów i że są bardzo przeciążone pracą. Dwóch chorych pod respiratorami leży na neurologii, jeden na chirurgii. Pacjentka po wypadku z uszkodzeniem wielu narządów leży na intensywnej opiece kardiologicznej. – Naruszone są wymogi bezpieczeństwa. Musiałem nawet wstrzymać planowe operacje – podkreśla Łukomski.

Pozostało 87% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Ochrona zdrowia
Rośnie liczba nieodwołanych wizyt u lekarza
Ochrona zdrowia
"Choroba niebieskiego języka" w Polsce? Jest komunikat Głównego Lekarza Weterynarii
Ochrona zdrowia
Czy w ochronie zdrowia jest nowy kryzys, a szpitalom i oddziałom grozi zamknięcie
Ochrona zdrowia
Nie oddał organów do przeszczepu, więc żyje i ma się dobrze