Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Poznaniu Jacek Łukomski wymienia: na oddziale intensywnej terapii są dostawki, pielęgniarki alarmują, że nie mają właściwego dostępu do pacjentów i że są bardzo przeciążone pracą. Dwóch chorych pod respiratorami leży na neurologii, jeden na chirurgii. Pacjentka po wypadku z uszkodzeniem wielu narządów leży na intensywnej opiece kardiologicznej. – Naruszone są wymogi bezpieczeństwa. Musiałem nawet wstrzymać planowe operacje – podkreśla Łukomski.
– Zbyt mała liczba miejsc na anestezjologii to problem prawie wszystkich regionów. Od lat alarmujemy, że określone w prawie minimum bezpieczeństwa nie jest realizowane – mówi prof. Krzysztof Kusza, konsultant krajowy ds. anestezjologii i intensywnej terapii.
Zgodnie z przepisami łóżka do intensywnej terapii muszą stanowić przynajmniej 2 procent miejsc w szpitalach. I ten wymóg niemal nigdzie nie jest realizowany.
Pełnych i aktualnych danych nie ma, ale w Wielkopolsce czy regionie kujawsko-pomorskim ten wskaźnik wynosi 1,5 procent. W Łódzkiem – 1,7.
– Sytuacja jest dramatyczna, bo niedługo trzeba będzie spełnić wymogi unijne, a one mówią o 3 – 5 procentach łóżek anestezjologicznych – mówi prof. Wojciech Gaszyński, łódzki konsultant wojewódzki.