„Kontrakt zaniżony przez NFZ zabija nam szpital" i „Stop dyskryminacji Szpitala w Wołominie" – napisy, które wiszą na budynku szpitala powiatowego w podwarszawskim Wołominie pojawią się wkrótce przed stołeczną siedzibą Narodowego Funduszu Zdrowia. Dyrekcja, personel, dwa związki zawodowe, samorząd pielęgniarek i lekarzy oraz stowarzyszenie pacjentów będą domagać się zapłaty za nadwykonania z 2012 r. i zwiększenie kontraktu dla jednego z najbardziej obleganych szpitali na Mazowszu.
– Nie mamy wyjścia, bo tracąc płynność finansową, stajemy się zagrożeniem dla pacjentów. Niedługo może nam zabraknąć na leki i pensje personelu – mówi Urszula Starużyk, wicedyrektor szpitala, który do końca lipca kontrakt z NFZ wykonał już w 147 procentach i wciąż czeka na 12 milionów zł nadwyżki za 2012 r. – Już dziś przyjmujemy tylko przypadki bezpośredniego zagrożenia życia, o zabiegach planowych nie ma nawet mowy. A wkrótce może dojść do sytuacji, że nie będziemy ich mieli za co ratować – dodaje dyrektor Starużyk.
W tygodniu w poczekalni Szpitalnego Oddziału Ratunkowego jest aż czarno. Pacjenci ze skierowaniami na zabiegi planowe ustępują pierwszeństwa tym po urazach i z bólem, a ci z kolei muszą przepuścić przywiezionych karetką.
– Mimo nadwykonań przyjmujemy wszystkich, którzy wymagają opieki szpitalnej – podkreśla kierownik SOR, doktor Marta Dusza.
Na korytarzach oddziałów czasem brakuje miejsca dla nowych dostawek. 260 łóżek nie wystarcza dla najliczniejszego powiatu na Mazowszu, który według danych GUS zamieszkuje 225 655 osób. Tym bardziej że na nefrologię i okulistykę do Wołomina zjeżdżają z powiatów ościennych, w których nie ma tych oddziałów specjalistycznych.