Reklama

Im premier nie odpisał

Pielęgniarki z Wołomina nie doczekały się od Donalda Tuska odpowiedzi na swój dramatyczny apel o pomoc szpitalowi.

Publikacja: 31.01.2014 01:16

„W przyszłym roku zabraknie pieniędzy na ratowanie życia pacjentów. Nasz szpital przyjmuje pacjentów na oddziały niezabiegowe wyłącznie w stanach zagrożenia życia" – napisały w grudniu do premiera pielęgniarki ze szpitala powiatowego w Wołominie.

Przypomniały, że choć ich powiat jest najludniejszy na Mazowszu, placówka ma najmniejszy w regionie kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Prosiły o jego zwiększenie na 2014 r. Wcześniej dwa razy protestowały pod siedzibą NFZ.

Do Donalda Tuska zwróciły się zachęcone jego interwencją w sprawie Budzika – kliniki dla dzieci w stanie śpiączki założonej przez fundację „Akogo?" Ewy Błaszczyk. Z powodu niskiej wyceny świadczeń przez NFZ placówka znanej aktorki znalazła się nad finansową przepaścią. Podczas transmitowanej przez media wizyty premiera w klinice na początku grudnia okazało się, że znajdą się dodatkowe pieniądze na ratowanie chorych dzieci.

Według rzecznik rządu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej premier skierował pismo pielęgniarek do Ministerstwa Zdrowia, a ono odesłało je do NFZ. – To nie premier decyduje, jak regionalne oddziały funduszu przyznają środki – tłumaczy rzecznik.

Tyle że to właśnie z NFZ walczy szpital w Wołominie. Wicedyrektor ds. pielęgniarstwa tej placówki Urszula Starużyk nie była zatem zdziwiona, że w piśmie z NFZ, które dostała 27 stycznia, nie ma mowy o zwiększeniu kontraktu.

Reklama
Reklama

Co sądzi o braku odpowiedzi od premiera? – Zlekceważono nie tylko nas, ale przede wszystkim naszych pacjentów, którzy nie mają równego dostępu do świadczeń – mówi.

– Donald Tusk działa tylko tam, gdzie można uzyskać efekt PR-owy, a nie ma nic lepszego niż pochylanie się nad dzieckiem w śpiączce. Trudno ogrzać się w blasku przeciętnego mieszkańca powiatu wołomińskiego – mówi Bolesław Piecha, senator PiS i były wiceminister zdrowia, zaznaczając jednak, że docenia pomoc dla kliniki Budzik.

Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego, uważa, że premier być może nawet nie widział tego pisma. – Bo niemożliwe jest, by polityk czytał wszystkie listy od oburzonych – zauważa. Dodaje, że zadziałał też efekt pop-polityki, „która sprawia, że aktorka czy celebryta ma większą siłę oddziaływania niż naukowiec, lekarz czy człowiek myśli". – To dlatego fakt, że za kliniką Budzik stoi pani Ewa Błaszczyk, przyciągnął uwagę premiera – mówi.

Małgorzata Kidawa-Błońska utrzymuje jednak, że grudniowa wizyta w Budziku była planowana i przekładana od dawna i przypadek sprawił, że zbiegła się z apelem aktorki.

„W przyszłym roku zabraknie pieniędzy na ratowanie życia pacjentów. Nasz szpital przyjmuje pacjentów na oddziały niezabiegowe wyłącznie w stanach zagrożenia życia" – napisały w grudniu do premiera pielęgniarki ze szpitala powiatowego w Wołominie.

Przypomniały, że choć ich powiat jest najludniejszy na Mazowszu, placówka ma najmniejszy w regionie kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Prosiły o jego zwiększenie na 2014 r. Wcześniej dwa razy protestowały pod siedzibą NFZ.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Ochrona zdrowia
Potrzebna kolejna dotacja na zdrowie. Ile dopłaci budżet do NFZ?
Ochrona zdrowia
Otyłość to choroba cywilizacyjna, ale można ją skutecznie leczyć
Ochrona zdrowia
Ważny pacjent, nie właściciel szpitala
Ochrona zdrowia
Szpitale z miliardem długów w ZUS
Ochrona zdrowia
Medycy z Ukrainy będą leczyć na dotychczasowych zasadach
Reklama
Reklama