Szpitale się zadłużają, bo kwoty, jakie muszą przeznaczyć na wynagrodzenia personelu medycznego, przekraczają ich możliwości finansowe. Koszty zatrudnienia stanowią od 50 do 88 proc. przychodów z kontraktu z NFZ. A ten w 99 proc. szpitali stanowi jedyne źródło przychodu. Takie wnioski płyną z raportu NIK na temat zatrudnienia w służbie zdrowia.
NIK skontrolowała 22 szpitale. 16 z nich było zadłużonych w 2011 r. na 95 mln zł łącznie. Budżety pożerały głównie rosnące pensje lekarzy. Ci częściej bowiem pracują na kontraktach niż na umowach o pracę. Liczba etatów w kontrolowanych szpitalach w latach 2011–2013 zmalała z 12 908 do 12 844.
Paradoksalnie zmiana formy zatrudnienia lekarzy nie obniża kosztów działalności. Pieniądze, których lecznica nie musi odprowadzać na składki do ZUS, idą na stawki wynagrodzeń lekarskich.
W ciągu trzech lat koszty wynagrodzeń z umów o pracę wzrosły o 3,4 proc., a kontraktów o blisko 14 proc.
Jednocześnie, według NIK, lekarze dużo zarabiają, bo brakuje specjalistów. A zatem to oni dyktują warunki zatrudnienia. W efekcie dochodzi do dużych różnic w zarobkach, np. od 37 do 140 zł za godzinę pracy lekarza kontraktowego. W Szpitalu Specjalistycznym im. św Rafała w Czerwonej Górze specjalista chirurg klatki piersiowej na kontrakcie zarabiał średnio 16,2 tys. zł miesięcznie.