Michał Ostrowski o białych kołnierzykach czasu pandemii

Mamy dowody, że „lewe" certyfikaty covidowe uzyskało kilka tysięcy osób – mówi Michał Ostrowski, dyrektor Departamentu do spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Krajowej.

Aktualizacja: 10.01.2022 12:59 Publikacja: 27.12.2021 19:54

Michał Ostrowski, dyrektor Departamentu do spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Krajowej

Michał Ostrowski, dyrektor Departamentu do spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Krajowej

Foto: materiały prasowe

Jak przez ostatnią dekadę zmieniła się przestępczość białych kołnierzyków, co jest obecnie dominujące?

Jeśli zastosować kryterium wpływu przestępczości na budżet państwa, to nadal prym wiodą przestępstwa vatowskie. Możliwość dużego zarobku w krótkim czasie kusi i niektórym wydaje się, że nadal odbywa się to przy niskim ryzyku, a tak nie jest. Tzw. karuzele Vatowskie obecnie występują w mniejszym nasileniu, ale nadal pokusę stanowią faktury kosztowe i „fabryki faktur", z których korzystali m.in. celebryci dla unikania płacenia podatków. Znaczna jest także ilość oszustw przy wykorzystaniu Internetu, nielegalne giełdy forexowe, nielegalny hazard, a nowością są oszustwa związane z pandemią, w tym fałszywe świadectwa szczepień przeciwko covid.

Czytaj więcej

Handel paszportami covidowymi. Fałszywki zamiast szczepienia

Czy wiadomo jaka jest skala fałszywych certyfikatów covidowych?

Mamy dowody na to, że uzyskało je kilka tysięcy osób, w tym, co szokujące, także pracownicy służby zdrowia. W jednej z ujawnionych spraw obowiązywał swoisty cennik – ten kto osobiście przychodził po certyfikat płacił za niego mniej i dostawał plaster na rękę, zamawiający go na telefon płacili więcej. To nie tylko poświadczenie nieprawdy, ale i wyłudzenie, bo pomiot leczniczy dostaje z NFZ pieniądze za każdego zaszczepionego.

Po jakie nowe środki sięga prokuratura by skutecznie walczyć z tak rozwijającą się przestępczością gospodarczą?

Dostosowujemy swoje działania do nowych form przestępczości. W prokuraturach tworzone są wyspecjalizowane działy do spraw cyberprzestępczości, opracowane zostały i przekazane wszystkim organom ścigania metodyki prowadzenia tzw. śledztw Vat-owskich, zabezpieczeń majątkowych, w tym mienia ulokowanego w kryptowalutach. Stale współpracujemy, m. in. z Komendą Główną Policji i CBA, a także KNF, GIIF, NASK, aby szybko pozyskiwać materiał dowodowy oraz niezbędne dane. Stawiamy też na profesjonalną analizę kryminalną, a w tym danych ujawnionych w Internecie, który jest dla sprawców przestępstw olbrzymim obszarem działania.

Ostatnio echem odbiło się zniknięcie i ponowne zatrzymanie w Hiszpanii Joanny S., twórczyni piramidy finansowej, która miała naciągnąć klientów na 300 mln zł oferując inwestycje w rzeźby. Kiedy zostanie wydana?

Hiszpański sąd orzekł ekstradycję Joanny S., ale do uprawomocnienia się tej decyzji nieroztropnie zastosował wobec niej jedynie dozór - mimo, że była ścigania listem gończym za przestępstwa gospodarcze najcięższego kalibru. Podejrzana skorzystała i uciekła. Szczęśliwie została szybko odnaleziona i tu mogę uchylić rąbka tajemnicy, że stało się to głównie dzięki działaniom ABW zaangażowanej w tę sprawę. Obecnie czekamy na finał procedury ekstradycyjnej, i mamy nadzieję, że S. wkrótce znajdzie się w polskim areszcie.

Czytaj więcej

Dziennikarska prowokacja. 450 zł za fałszywy paszport covidowy

Jednak Joanna S. odwołała się od decyzji o ekstradycji. Czy wskazała argument „braku praworządności" podnoszony przez wiele ściganych osób?

Nie mamy takiej wiedzy, ale niewykluczone, że podejrzana mogła taki zarzut podnieść, bo jest to najprostsza linia obrony i nie wymagająca znajomości materiału dowodowego. W ten sposób próbują wybronić się od ekstradycji nawet handlarze narkotyków działający w zorganizowanych grupach przestępczych. Jednak rzadko im się to udaje.

Rzeźbę od piramidy nabył też Marian Banaś i nie wpisał jej do oświadczenia majątkowego. Sejm dotąd nie uchylił mu immunitetu. Jak to wpływa na śledztwo?

Marian Banaś – szef Krajowej Administracji Skarbowej, Generalny Inspektor Informacji Finansowej, wiceminister, lokuje w tego typu przedsięwzięcie niemałe pieniądze, a potem zataja to w oświadczeniu majątkowym. Potwierdzam, że był on jednym z niewielu beneficjentów piramidy stworzonej przez Joannę S.

Brak uchylenia immunitetu Marianowi Banasiowi, prezesowi NIK blokuje nam śledztwo, i jest przeszkodą w rozliczeniu tej sprawy, także wobec innych osób. Zarzuty ma w nim także jego syn, oraz były już naczelnik krakowskiej Izby Skarbowej, to więc „naczynia połączone".

Dlaczego prokuratura sięga po tak radykalny środek jak areszt wobec mec. Romana Giertycha, i chce go ścigać listem gończym?

Przede wszystkim, to prokuratura nie chce ścigać Romana G. listem gończym, ale ma obowiązek zapewnienia udziału podejrzanego w czynnościach procesowych. Dotychczasowe próby doręczenia wezwania Romanowi G. spełzły na niczym. Zdaniem prokuratury, podejrzany ukrywa się przed organami ścigania za granicą i z pełną świadomością nie reaguje na wezwania prokuratora. Stąd wniosek o tymczasowe aresztowanie skierowany do lubelskiego sądu. Nie chodzi nam o to, by osadzić Romana G. w areszcie, ale go zatrzymać, doprowadzić i ogłosić uzupełnione zarzuty. Do tego konieczne jest wystawienie listu gończego za podejrzanym. A prawo przewiduje, że warunkiem wystawienia takiego listu jest zgoda sądu na tymczasowe aresztowanie.

Skąd pewność, że mecenas się ukrywa. Ma przebywać za granicą, co jeśli nie docierają do niego wezwania na przesłuchanie?

Było ponad sto prób wezwań Romana R. na ponad 20 terminów w ciągu roku. Wysyłanych na adres zamieszkania podejrzanego, jego kancelarii, domu we Włoszech. Były próby rozmowy telefonicznej, zresztą skuteczne, bo podejrzany odebrał telefon, ale gdy usłyszał, że dzwoni ktoś z prokuratury, rozłączył się. Odebrał też wezwania skierowane za pośrednictwem komunikatora internetowego. Podobne zachowania miały też miejsce we Włoszech. Tam po pozostawieniu awizo w skrzynce pocztowej domu do miejscowej Sekcji Policji Sądowej Karabinierów zgłosiła się w kwietniu żona adwokata. Oświadczyła, że jej mąż mieszka w Polsce, ale ona sama nie wie, gdzie. Co więcej, w mediach społecznościowych Roman G. wydał oświadczenie, z którego wynika, że wie o wezwaniach, ale się nie stawi na przesłuchanie. To zachowanie podejrzanego wskazujące na lekceważenie porządku prawnego wymusza skierowanie wniosku o areszt. Prawo jest równe dla wszystkich, każdy, nawet znany adwokat, celebryta, prokurator czy sędzia zobowiązany jest stawić się na wezwanie kierowane zgodnie z prawem przez organy państwa. Nie składa się wyjaśnień za pomocą Twittera, mediów, wywiadów. W sprawie jest 13 podejrzanych, którzy stawiają się na wezwania, a tylko mecenas G., stosuje obstrukcję procesową przez co prokurator musiał zawnioskować o najsurowszy środek.

Na czym miało polegać przestępstwo mecenasa na szkodę spółki Polnord?

Zarzuty są bardzo poważne, oparte na obszernym materiale dowodowym i dotyczą wielomilionowych strat, które miał spowodować podejrzany i inne osoby objęte śledztwem. Podejrzanemu zarzuca się tez pranie pieniędzy pochodzących z przestępstw. Kolejne ujawnione przestępstwo związane było z obsługą kancelarii Romana G. wobec Polnordu, na czym według zarzutu spółka straciła 4,5 mln zł. Część pieniędzy w wysokości 2 mln zł zostało przekazane w gotówce, a 2,5 mln. zł w postaci sześciu mieszkań w Sopocie i Warszawie.

Pokrzywdzoną jest spółka notowana na giełdzie papierów wartościowych, a więc pośrednio jej akcjonariusze, w tym spółki z udziałem Skarbu Państwa i osoby prywatne.

Nie brak głosów, że prokuratura ściga Giertycha ze względów politycznych, bo ten krytykuje władzę.

Prokuratura jest apolityczna, dla podejmowanych przez nią działań nie ma znaczenia czy ktoś krytykuje władzę, czy jej schlebia. W Polsce obowiązuje zasada legalizmu, prokuratura nie wybiera sobie spraw, w których podejmuje działania śledcze. Kiedy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa wszczyna się i prowadzi postępowanie przygotowawcze. To wynika z kodeksu postępowania karnego. Tutaj o możliwości popełnienia przestępstwa zostaliśmy zawiadomieni przez poważne podmioty – renomowaną kancelarię adwokacką reprezentującą zarząd Polnordu oraz Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. Wnioski z przeprowadzonych w sprawie dowodów są takie, że prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów Romanowi G., a po uzyskaniu kolejnych dowodów je rozszerzył.

Adwokaci mec. Giertycha, ale i poznański sąd twierdzą, że mecenas nie jest podejrzanym, bo kiedy ogłaszano mu pierwsze zarzuty był nieprzytomny. Na czym prokuratura opiera swoje stanowisko?

Na faktach i kodeksie postępowania karnego. Zgodnie z k.p.k. podejrzanym jest osoba, co do której prokurator sporządził postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Status ten osoba, przeciwko której prowadzi się śledztwo zyskuje zatem nawet przed ogłoszeniem zarzutów. Pozwolę sobie zacytować ten przepis: „Za podejrzanego uważa się osobę, co do której wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów". Kodeks jest tutaj jednoznaczny. Dalej stanowi, że taka osoba powinna zostać niezwłocznie przesłuchana, ale to Roman G. uniemożliwia wykonanie tej czynności. Podkreślam, że poddanie się przesłuchaniu jest obowiązkiem każdego podejrzanego, a także elementem fundamentalnego, zagwarantowanego w Konstytucji i umowach międzynarodowych, prawa do obrony. Podejrzany ma bowiem prawo do składania wyjaśnień, a więc odniesienia się do zarzutów i przekonania prokuratora do swoich racji. Zdarza się, że takie wyjaśnienia skutkują „oczyszczeniem się z zarzutów" i umorzeniem postępowania. Z tego prawa może skorzystać Roman G., ale nie chce. A jednak korzysta on z praw dotyczących podejrzanego, tj. ustanowił obrońców, którzy w jego imieniu składają zażalenia, wnioski, korespondują z prokuraturą, czyli biorą udział w postępowaniu. Zdaje sobie więc sprawę z tego, że jest podejrzanym. Wbrew temu, co twierdzi Roman G., są obszary, w których to prokuratura ma monopol na niektóre decyzje procesowe, a taką jest decyzja o wydaniu postanowienia o przedstawieniu zarzutów.

Czy są szanse na to, że prokuratura ustali gdzie podziały się pieniądze z afery GetBack, i dotrze do wszystkich pomysłodawców i beneficjentów oszustwa?

„Afera GetBack" nie jest sprawą tego rodzaju, że ktoś ukradł pieniądze i z walizką wyjechał do ciepłych krajów. To przestępstwa na rynkach finansowych, gdzie pieniądze pochodzące z oszustwa zostały użyte do dalszych inwestycji, często międzynarodowych. Toczy się jeszcze dziewięć śledztw, a służą także precyzyjnemu ustaleniu ich losów. Na pewno Konrad K., były prezes Getback nie był jedynym beneficjentem tego oszustwa.

Dotychczas prokuratura zabezpieczyła mienie we wszystkich sprawach powiązanych z działalnością spółki warte blisko pół miliarda złotych. To dużo, choć oczywiście jest to kwota niższa niż całość sum, których dotyczą postępowania.

Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"