– Zarabiamy bardzo mało: młody psycholog dostaje 1200 złotych na rękę. Starszy, po 20 latach pracy i z drugim stopniem specjalizacji, 2,2 tys. zł brutto – mówi Maria Chańko, psychoterapeutka ze szpitala.
Psychologowie nie pełnią dyżurów, które mają decydujący wpływ na podniesienie lekarskich pensji. – Zarabiamy dwa razy mniej niż lekarze. Tymczasem przy leczeniu psychiatrycznym równie ważne jak podawanie leków, za które odpowiadają lekarze psychiatrzy, jest prowadzenie terapii. A za to odpowiada psycholog – tłumaczy Chańko.
Niskie zarobki to niemal reguła. – Nasze pensje są niższe niż pielęgniarek z wyższym wykształceniem, nie wspominając o lekarzach. Zarabiamy 2,2 tys. zł brutto. Czujemy się dyskryminowani – oburza się Stanisław Oziemski, szef związku zawodowego psychologów w Szpitalu Nowowiejskim w Warszawie.
Związek, który powstał osiem lat temu, po kilku latach przerwy wznowił działalność. – Chcemy nie tylko walczyć o swoje prawa, ale też uświadamiać naszą rolę w procesie leczenia. Nie jesteśmy tak liczną grupą zawodową jak lekarze czy pielęgniarki. Ale są takie dziedziny medycyny, w których bez pomocy psychologa nie można się obyć – mówi Oziemski.
Przykład? – Przerwanie terapii odwykowej grozi powrotem do nałogu: narkotyków czy alkoholu. A to może prowadzić nawet do śmierci – zauważa Chańko.