– To więcej, niż się spodziewaliśmy – przyznaje dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Leków.
Od początku listopada z tygodnia na tydzień podwaja się liczba osób, które zachorowały na grypę i choroby grypopodobne. W pierwszym tygodniu listopada nowych chorych było 24 tys. i to już wzbudziło niepokój epidemiologów. Między 8 a 15 listopada nowych chorych było już 41 tys. Lekarze zaczęli bić na alarm, a rząd uruchomił rezerwy leków przeciwwirusowych.
Resort zdrowia przyznaje, że za gwałtowny wzrost zachorowań odpowiedzialny jest wirus A/H1N1.
Do poniedziałkowego popołudnia na powikłania po grypie wywołanej tym wirusem zmarło w Polsce prawdopodobnie dziewięć osób, wśród nich ośmioletnia dziewczynka, która przebywała w szpitalu na Niekłańskiej w Warszawie (lekarze muszą jeszcze ostatecznie potwierdzić, czy zmarła na infekcję wywołaną wirusem A/H1N1). – Spodziewam się, że najwięcej chorych może być za jakieś dwa – trzy tygodnie – mówi Grzesiowski.
Tak duża liczba zachorowań jest nietypowa o tej porze roku. Zazwyczaj w Polsce “grypowy szczyt” przypada między styczniem a marcem. Dopiero wtedy zdarza się, że liczba nowych chorych, u których lekarze podejrzewają grypę, przekracza 100 tys. tygodniowo.