– Narodowy Fundusz Zdrowia nie zauważył, że z ustawy refundacyjnej wykreślono przepisy, na podstawie których można było nakładać kary na lekarza za błędne wypisanie recepty – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – Nadal w umowach, które świadczeniodawcy podpisują z NFZ, jest zapis, że za błąd Fundusz może nałożyć karę. Wiemy, że grozi, iż nie zapłaci za styczeń tym przychodniom, które nie chcą podpisać tych krzywdzących umów.
Zdaniem NRL, kary grożą głównie tym lekarzom, którzy sami prowadzą przychodnie (np. rodzinnym lub przyjmującym w ramach prywatnej praktyki). Ale nie tylko: samorząd podejrzewa, że np. w szpitalach, które zapłacą karę za nieprawidłowo wypisane recepty, pracodawca będzie mógł domagać się zwrotu pieniędzy od lekarza, który błędne recepty wypisał. – Ostatecznie to uderza w lekarza. NFZ uniemożliwia nam normalne wykonywanie naszej pracy – denerwuje się Hamankiewicz.
Rada daje Funduszowi czas na zmianę umów do lipca. Jeśli tego nie zrobi, lekarze prowadzący przychodnie będą zrywać umowy z Funduszem, a ci pracujący w szpitalach i przychodniach poinformują pracodawców, że ich praca nie obejmuje wypisywania refundowanych recept. Skąd taki termin?
– W lipcu Fundusz będzie podpisywał nowe umowy z przychodniami specjalistycznymi – tłumaczy szef NRL.
To niejedyny powód: w lipcu można się spodziewać kolejnego zamieszania wokół refundacji. Tylko do czerwca najdroższe leki są podawane pacjentom na dotychczasowych zasadach. Potem będą podawane już na podstawie nowych przepisów.