Wniosek o dymisję Jacka Paszkiewicza, szefa Narodowego Funduszu Zdrowia, Bartosz Arłukowicz wysłał do premiera Donalda Tuska. Los Paszkiewicza rozstrzygnie się najwcześniej w przyszłym tygodniu - wniosek musi ocenić Rada Funduszu. Jej opinia nie jest jednak dla premiera wiążąca. - Na razie premier zbiera opinie w tej sprawie. O swojej decyzji poinformuje - tłumaczy "Rz" rzecznik rządu Paweł Graś.
Ministerstwo podaje, że powodem wniosku o dymisję są problemy z zawieraniem kontraktów z placówkami służby zdrowia. To jednak tylko pretekst. W tej chwili Fundusz zawiera ze szpitalami umowy tylko jednego rodzaju - na leczenie najdroższymi lekami. Nic nie wskazuje na to, by miały się tu pojawić poważne kłopoty.
W rzeczywistości konflikt między prezesem NFZ a ministrem narastał od dłuższego czasu. Prezes Funduszu ostro krytykował zapisy i tryb wprowadzania w życie ustawy refundacyjnej, a także inne rozwiązania forsowane przez resort. - Na porządku dziennym były telefony do nas, że co prawda jakiś przepis obowiązuje, ale wykładnia resortu jest taka, że nie powinniśmy go egzekwować. Nie mogliśmy się na to zgodzić - opowiada anonimowo urzędnik NFZ.
Paszkiewicz nie chciał też zrezygnować z karania lekarzy za błąd na recepcie, mimo że po protestach resort zdrowia, a potem Sejm usunęły przepisy o karach z ustawy refundacyjnej. W umowach podpisywanych z lekarzami NFZ umieścił zapisy o karach. Efektem jest narastający konflikt w służbie zdrowia (decyzję o ewentualnym proteście medycy podejmą dzisiaj) i gremialnie nawołują do odwołania prezesa NFZ. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zawiadomił nawet prokuraturę, że Paszkiewicz działa wbrew interesowi publicznemu. Krytykuje go samorząd medyczny i organizacja pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. - Ten człowiek odpowiada za znaczną część bałaganu w ochronie zdrowia - mówił niedawno "Rz" Krzysztof Radkiewicz, wiceszef PZ. - Bardzo długo godził się brać na siebie błędy resortu, kiedy był jeszcze kierowany przez Ewę Kopacz. I tym zdobył sobie pozycję osoby nieusuwalnej - uważa.
Paszkiewicz ma też słabe notowania w Platformie Obywatelskiej. Dlaczego? Oficjalnie - ze względu na bałagan przy podpisywaniu umów na leczenie. Nieoficjalnie - dlatego że nie reagował na lobbing prowadzony przez posłów PO w sprawie szpitali ze swojego terenu. - Politycy nie zawsze rozumieją, że prezes NFZ nie ma wpływu na to, który szpital dostanie jaki kontrakt - mówią urzędnicy Funduszu.