Rz: Skąd wziął się pomysł na Krewniaków?
Katarzyna Velinov:
Zawsze chcieliśmy z mężem robić coś dla innych. Poza spełnieniem zawodowym potrzebowaliśmy także społecznego. W połowie lat 90. obejrzeliśmy reportaż o honorowych dawcach krwi. Na wiele lat utkwił nam w pamięci przewlekle chory pacjent, który mówił, że comiesięczna transfuzja to dla niego prezent, bo ma po niej siłę przespacerować się po korytarzu. Zaczęliśmy się interesować tematyką krwiodawstwa i nagle się okazało, że zarówno mój ojciec, jak i ojciec męża byli kiedyś honorowymi dawcami.
I nigdy o tym nie mówili?
Nie czuli potrzeby, aby się tym chwalić, działali spontanicznie. Tak jest z większością dawców. Razem z mężem poczuliśmy potrzebę zaangażowania się w sprawę, bo przecież ludzkie zdrowie i życie to największa wartość. Mąż, który jest mistrzem aikido 6 DAN i od lat prowadzi szkołę walki, do oddawania krwi zachęcił swoich uczniów. Do Krajowego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa na ul. Chocimską pojechało z nami 90 proc. z nich. Ta akcja pokazała nam, że możemy i musimy zrobić coś więcej.