Oddaj krew, a uratujesz komuś życie

Do oddawania krwi i transplantologii chcemy przekonać jak najwięcej osób – mówi Katarzyna Velinov z fundacji Krewniacy.

Publikacja: 03.04.2014 02:00

Rz: Skąd wziął się pomysł na Krewniaków?

Katarzyna Velinov:

Zawsze chcieliśmy z mężem robić coś dla innych. Poza spełnieniem zawodowym potrzebowaliśmy także społecznego. W połowie lat 90. obejrzeliśmy reportaż o honorowych dawcach krwi. Na wiele lat utkwił nam w pamięci przewlekle chory pacjent, który mówił, że comiesięczna transfuzja to dla niego prezent, bo ma po niej siłę przespacerować się po korytarzu. Zaczęliśmy się interesować tematyką krwiodawstwa i nagle się okazało, że zarówno mój ojciec, jak i ojciec męża byli kiedyś honorowymi dawcami.

I nigdy o tym nie mówili?

Nie czuli potrzeby, aby się tym chwalić, działali spontanicznie. Tak jest z większością dawców. Razem z mężem poczuliśmy potrzebę zaangażowania się w sprawę, bo przecież ludzkie zdrowie i życie to największa wartość. Mąż, który jest mistrzem aikido 6 DAN i od lat prowadzi szkołę walki, do oddawania krwi zachęcił swoich uczniów. Do Krajowego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa na ul. Chocimską pojechało z nami 90 proc. z nich. Ta akcja pokazała nam, że możemy i musimy zrobić coś więcej.

I założyli państwo Krewniaków?

Zaczęliśmy małymi kroczkami. Wybraliśmy się do Instytutu Hematologii i Transfuzjologii na spotkanie z docentem Janem Sablińskim, który opowiedział nam o problemach i potrzebach krwiodawstwa w Polsce.

Akurat zniesiono obowiązek oddawania krwi przez służby mundurowe...

I dlatego z ideą oddawania krwi trzeba było wychodzić do społeczeństwa, tłumaczyć, do czego i komu potrzebna jest krew, jak i gdzie ją oddawać. Przez lata mieliśmy duże wsparcie merytoryczne prof. Magdaleny Łętowskiej z IHiT, a dr Lech Rzymkiewicz, który jest z nami od samego początku, został naszym konsultantem medycznym. Wiedzieliśmy, że trzeba zmienić wizerunek krwiodawstwa, przejść na inne formy przekazu informacji, odejść od zastraszania i pokazywania igły wbitej w żyłę. Byliśmy młodzi, pełni pasji i twórczych pomysłów. To zaowocowało projektem kampanii w zupełnie innym niż dotychczas stylu – wyjściem do ludzi, pokazaniem idei honorowego krwiodawstwa przez pryzmat życia, zdrowia i udział znanych, cenionych osób. Zaczęliśmy od imprez w naszym rodzinnym Lublinie. Okazało się, że to, co robimy, cieszy się zainteresowaniem, a przede wszystkim jest efektywne dla promocji krwiodawstwa, dlatego postanowiliśmy działać na większą skalę.

I poszli państwo do Ministerstwa Zdrowia?

Pomyśleliśmy, że informacji najlepiej zasięgnąć u źródła. Usłyszeliśmy, że jako Kasia i Marcin Velinov nie mamy pola do popisu. Stworzyliśmy fundację, która najpierw nazywała się Sportowcy dla Życia. Na organizowany przez Ministerstwo Zdrowia konkurs promocji krwiodawstwa zgłosiliśmy projekt kampanii z udziałem kilkunastu znanych osób. Projekt był monumentalny, zwłaszcza że znani ludzie mieli nieodpłatnie przekazać fundacji prawo do wizerunku – nadesłać zdjęcie z mottem dotyczącym pomocy innym.

Wygrali państwo konkurs. Łatwo było przekonać sławy do tego projektu?

Część z nich znaliśmy. Mąż działał w show-biznesie jako kaskader i choreograf sztuk walki, więc miał dostęp do kilku osób. Ja, z wykształcenia artysta malarz, organizowałam już aukcję artystów Kazimierza na rzecz krwiodawstwa. O pozostałych musieliśmy zabiegać. To dziś wydaje się nieprawdopodobne, ale niemal wszyscy godzili się od razu. Wielu z tych osób nigdy nie poznałam osobiście i nie miałam szansy im podziękować, np. Krzysztofowi Krawczykowi, Małgorzacie Walewskiej, Olafowi Lubaszence. Niektóre poznałam dopiero po wielu latach. Smutne jest to, że niestety, niektórych nie ma już wśród nas, np. Janusza Kuliga, Krzysztofa Kolbergera, Jana Łazorka, Krzysztofa Giski czy Maćka Kozłowskiego.

Zaczęło się od plakatów z kilkunastoma znanymi osobami, m.in. Radosławem Pazurą.

Radek stał się prawdziwym frontmanem kampanii. Był wiarygodny i szczery, bo sam doświadczył tego, że krew może być potrzebna w najmniej oczekiwanym momencie życia (miał poważny wypadek samochodowy – red.).

Powstała słynna kampania z grupami krwi na czerwonych koszulkach, którą dziś kopiują Szwajcarzy.

Tak, potem zaistniała najbardziej spektakularna kampania z udziałem kilkudziesięciu gwiazd właśnie w czerwonych koszulkach z oznaczeniem grupy krwi. Symbol grupy krwi, tak oczywisty i bezpośrednio związany z tematem krwiodawstwa, stał się naszym znakiem rozpoznawczym. Na sesję zdjęciową, którą zorganizowaliśmy w sobotę o godz. 7.30, w studiu fotograficznym stawili się wszyscy zaproszeni – komplet 38 osób symbolizujących 38 milionów Polaków – w tym gwiazdy z pierwszych stron gazet: Aleksandra Woźniak, Marek Kościkiewicz, Małgosia Lewińska, Mirek Zbrojewicz, Andrzej Supron. Wszyscy boso, w czerwonych spodniach i czerwonych koszulkach z grupami krwi.

Gwiazdy pozowały razem z krwiodawcami i tymi, którzy krew dostali.

Taki był przekaz całej kampanii – wszyscy jesteśmy równi w obliczu życia i zdrowia i wszyscy możemy się wspierać. Wielka rodzina Krewniaków, gdzie każdy jest odpowiedzialny za drugiego człowieka i może liczyć na pomocną dłoń. Na planie wyzwolia się niesamowita energia. W tym samym dniu odbyła się także druga sesja, poświęcona dawstwu organów. Tutaj wystąpiło ?38 osób po przeszczepie – dorośli i dzieci. Wszyscy ubrani w niebieskie stroje z napisem „Daj życie po życiu". Ich otwartość porwała wszystkich. Byli bliźniacy po przeszczepie serca, Polak z Australii, który przeszczep miał w Dniu Dziecka i czuł, jakby narodził się na nowo. To coś, co zostaje w człowieku na zawsze, uskrzydla i dodaje siły, bo prowadzenie fundacji nie jest łatwym kawałkiem chleba.

Niektórzy widzą w tym eldorado.

Niektórym się wydaje, że fundacja to worek bez dna, tymczasem tak naprawdę to walka, by stworzyć coś z niczego, pozyskać finansowanie, utrzymać płynność. Ostatnie kilka lat nie były dla fundacji łatwe. Borykała się z poważnymi problemami finansowymi. Ministerstwo Zdrowia zrezygnowało ze współpracy z nami, bo dla urzędników bardziej atrakcyjne były zgłoszone w innej ofercie konkursowej torby ekologiczne z uszami w dwóch fasonach niż znane osoby w koszulkach z grupami krwi, które już zrobiły tak wiele dla systemu krwiodawstwa. Choć chwilami zastanawialiśmy się, jak przetrwać, nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że chcemy działać dalej. Zapisaliśmy się już w historii polskiego krwiodawstwa, ale nie zamierzamy składać broni. Wiemy, jak nasza praca była i jest ważna. Tylko w jednym roku, kiedy ruszyliśmy z kampanią telewizyjną w TVP, liczba dawców wzrosła o 100 tys. Choć nie bezpośrednio, to jednak uratowaliśmy niejedno ludzkie życie, i to jest to, co nas trzyma w walce o przetrwanie fundacji Krewniacy. Podtrzymujemy działania, które chcemy realizować dla dobra całego społeczeństwa, a przede wszystkim pacjentów, którzy potrzebują krwi.

Pierwsze kłopoty pojawiły się po zakupie autobusu do pobierania krwi.

To było nasze wielkie marzenie, namacalny dowód, że udało nam się zamknąć etap działalności. O zakup autobusu staraliśmy się za namową Ministerstwa Zdrowia, dyrektorów centrów krwiodawstwa, lekarzy. Po tylu latach pracy wiedzieliśmy doskonale, że łatwiej podjąć decyzję o oddaniu krwi, gdy taka idea wychodzi do ludzi. Albo podjeżdża w postaci autobusu.

Wystartowaliśmy ze zbiórką publiczną na zakup autobusu do poboru krwi. Dostaliśmy pozwolenie od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz błogosławieństwo od Ministerstwa Zdrowia. Początkowo chcieliśmy pozyskać środki na zakup 20 autobusów dla wszystkich centrów krwiodawstwa, jednak życie szybko zweryfikowało nasze marzenia. Po czterech edycjach zbiórki prowadzonej z TVP i operatorami sieci komórkowych udało nam się pozyskać środki na jeden. Kosztował 1 milion 945 tys. zł. Oddaliśmy go do użytku w lipcu 2009 r., by służył w całej Polsce centrom krwiodawstwa i pozyskiwał najcenniejszy z leków.

Spisywał się nieźle?

Fantastycznie, jednak nie dzięki współpracy z Ministerstwem Zdrowia, lecz dzięki zaangażowaniu firm i instytucji, które finansowały jego podróże po kraju, i Wojskowemu Centrum Krwiodawstwa, które zapewniało obsługę medyczną. Autobus zaczął funkcjonować – oprócz pobierania krwi wykorzystywany był do rejestracji i pobierania próbek krwi od potencjalnych dawców szpiku oraz do akcji amazonek promujących mammografię.

Ale, jak to zwykle bywa, jego utrzymanie wymagało wielu nakładów, nie tylko na kierowcę i paliwo, ale chociażby na ubezpieczenie. Robimy wszystko, by mógł dalej pracować zgodnie z misją, do której jest przeznaczony – by pobierano w nim krew od dawców, rejestrowano dawców szpiku, promowano zdrowie, prowadzono badania profilaktyczne. Można zrobić z nim wiele, jednak z pustego i Salomon nie naleje. Dzisiaj autobus z powodu braku środków finansowych głównie stoi, zamiast jeździć i ratować ludzkie życie. Cieszymy się, że ideę krwiodawstwa i transplantologii nadal promują materiały i film z udziałem gwiazd, które przekazaliśmy tysiącom szkół.

Jakie są cele fundacji na najbliższy rok?

Chcielibyśmy zebrać wystarczające fundusze, by autobus mógł promować ideę oddawania krwi, transplantologii, by prowadzić akcje prozdrowotne na jego pokładzie. Za zgodą episkopatu nadaliśmy mu imię Jana Pawła II. Jego idea jest tak bliska papieżowi, że nie może nosić innej nazwy. Chcemy, by mógł odwiedzać szkoły, uczelnie, centra miast. Zawsze, gdy się pojawia, ustawiają się kolejki. To świadczy o tym, że ludzie chcą oddawać krew i uczestniczyć w wielu akcjach, w których jest mowa o zdrowiu i życiu. Trzeba tylko do nich wyjść i pokazać, dlaczego to takie ważne. Niestety, wszystkim się wydaje, że jak duże kampanie, gwiazdy, uśmiech na twarzy, to i zaplecze finansowe zapewnione, tymczasem działamy bez biura, ludzi i tylko siła woli nie pozwala nam skapitulować. Ufam, że uda nam się także w końcu wydać utwór promujący krwiodawstwo, który powstał i czeka na swoją prezentację. Słowa do muzyki Janusza Tylmana napisała specjalnie dla nas Danuta Błażejczyk, a piosenkę nagrały zaprzyjaźnione gwiazdy – Urszula, Krzysztof Cugowski, Bracia Cugowscy, Małgosia Kosik. Chcielibyśmy, by był słyszalny w całej Polsce.

Rz: Skąd wziął się pomysł na Krewniaków?

Katarzyna Velinov:

Pozostało 99% artykułu
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"
Ochrona zdrowia
Onkologia w Funduszu Medycznym. Szpitale od roku czekają na pieniądze
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Ochrona zdrowia
Rośnie liczba nieodwołanych wizyt u lekarza
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska