Karta diagnostyki i leczenia onkologicznego to jeden z najważniejszych elementów pakietu kolejkowego, który ma obowiązywać od 1 stycznia 2015 r. Ma ją zakładać lekarz podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) podejrzewający u pacjenta nowotwór i na jej podstawie kierować na badania diagnostyczne, na które dotąd mógł kierować tylko specjalista.
Karta, która trafiła do konsultacji społecznych, zawiera dane pacjenta (m.in. PESEL, telefon i adres e-mailowy), lekarza (nr prawa wykonywania zawodu i adres praktyki) oraz plan terapii. Ma gwarantować choremu pierwszeństwo w kolejce do badań, do specjalistów i na leczenie. Niczym indeks studencki zawiera mnóstwo miejsca na podpisy i pieczątki – od lekarzy po techników. Opinię wpisze w nią nie tylko lekarz POZ, specjalista i radioterapeuta, ale także chirurg i patomorfolog.
Lekarze rodzinni, na których spoczywać będzie główny ciężar wypełniania karty, już dziś grożą niepodpisaniem kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia.
– Bardziej niż format karty niepokoi nas brak jasnych kryteriów jej wydawania. Daje nam się możliwość kierowania na drogie badania, nie precyzując, w jakich sytuacjach i kto za to zapłaci. Na taki kontrakt mogą się nie zgodzić już nawet nie lekarze, ale dyrektorzy placówek – wyjaśnia dr Michał Sutkowski z warszawskiego oddziału Kolegium Lekarzy Rodzinnych.
Wiceminister Sławomir Neumann dziwi się lekarzom: – Jesteśmy w trakcie rozmów i wszystko wyjaśniamy. Straszenie niepodpisaniem kontraktu to rodzaj strategii negocjacyjnej, tutaj jednak nieskutecznej – mówi i dodaje, że karta to inicjatywa nie ministerstwa, ale stowarzyszeń pacjenckich.