Podczas konferencji TED (Technology, Entertainment and Design) Chris Urmson zdradził kilka szczegółów dotyczących nietypowego pojazdu Google. Malutki elektryczny samochodzik ma być w pełni automatyczny - w wersji przygotowanej do sprzedaży ma nie mieć żadnych konwencjonalnych elementów sterujących.

W egzemplarzach prototypowych przewidziano jednak obecność w kabinie urządzeń pozwalających wpływać na tor jazdy i prędkość. Testerzy muszą być pewni, że w sytuacjach awaryjnych, gdy oprogramowanie samochodu przestanie sobie radzić, będą mogli uniknąć zderzenia.

Urmson przekonywał m.in. że inni producenci (czyli tradycyjne firmy motoryzacyjne) nie chcą rezygnować z kierownicy i pedałów, ponieważ obawiają się, że klienci tego nie zaakceptują. Zamiast tego powoli dodają kolejne systemy „sztucznej inteligencji" zdejmujące z kierowcy część obowiązków podczas jazdy. Podejście Google jest bardziej radykalne - samochód przyjmie od pasażerów tylko docelowy adres, a całą resztą zajmie się sam.

To zaś oznacza, że użytkownicy samochodów nie będą musieli mieć żadnej wiedzy o tym, jak nimi kierować. Przyznał to również Chris Urmson: jego 11-letni syn za pięć lat będzie mógł przystępować do egzaminu na prawo jazdy. - Mój zespół zrobi wszystko, żeby to się nie stało - powiedział.

—na podst bbc