Taka pokoleniowa zmiana jest nieunikniona, ponieważ kurczą się światowe zasoby ropy i gazu. Ta perspektywa zbliża się milowymi krokami, prawdopodobnie surowców zabraknie jeszcze w tym stuleciu. Dlatego wszyscy, producenci samochodów także, muszą przestawiać się na produkcję pojazdów napędzanych innymi silnikami niż spalinowe.
Czekanie na przełom
Być może nadchodzący rok będzie symbolicznie przełomowy, właśnie teraz prawdopodobnie rozegrane zostaną bowiem pierwsze zawody bolidów elektrycznych, wzorowane na Formule 1. Zamierza je zorganizować firma Formula E Holding na torze Silverstone – tym samym, na którym rozgrywane są zawody o Grand Prix Wielkiej Brytanii. Alejandro Agag, dyrektor Formula E Holding, twierdzi, że rywalizacja będzie równie fascynująca jak w Formule 1, lecz bez straszliwego ryku silników i swądu spalin. Planuje on zorganizowanie serii wyścigów na różnych torach – w Los Angeles, Berlinie, Rio de Janeiro, Buenos Aires – z udziałem 20 kierowców.
Łatwo zgadnąć, że kibicami takich zawodów będą użytkownicy, którzy autami elektrycznymi jeżdżą na co dzień. A jest ich coraz więcej. Na przykład w pięciomilionowej Norwegii we wrześniu 2013 roku najpopularniejszym autem osobowym był... elektryczny model Tesla S, prześcignął VW golfa. Ten amerykański pojazd firmy Tesla Motors (w Stanach Zjednoczonych także jest bestsellerem) na jednym ładowaniu przejeżdża do 480 kilometrów, ale rekordzista David Metcalf przejechał swoją teslą S 681 km. Silnik tego auta jest wielkości dorodnego arbuza. Tesla S ma znakomite osiągi, prędkość maksymalną 200 km/godz., a przyspieszenie od zera do setki – 5,4 sekundy.
Tesla S trafiła w Norwegii pod przysłowiowe strzechy, ale należy pamiętać, że pod norweskimi strzechami mieszkają ludzie dobrze sytuowani. Za auto trzeba zapłacić równowartość 110 tys. dolarów, w dodatku trzeba na nie czekać kilka miesięcy.
Czy podobny sukces w Norwegii, ale także w innych niebiednych krajach, można wróżyć elektrycznemu BMW i3? Jego premiera w Polsce miała miejsce w listopadzie. Najtańsza wersja kosztuje 140 tys. zł. To pierwszy seryjnie produkowany elektryczny samochód tej marki. Silnik elektryczny, nieemitujący żadnych spalin, generuje moc 125 kW (170 KM). Samochód przyspiesza od 0 do 100 km/godz. w czasie 7,2 sekundy. W codziennych warunkach eksploatacji w pełni naładowany akumulator litowo-jonowy pozwala przejechać od 130 do 160 km.